Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Pierwszy taki most w Polsce

0
Podziel się:

Średniowiecze, nadal zaskakuje naukowców. Potwierdzają to ostatnie
wykopaliska we Włoszczowie (Świętokrzyskie), dzięki którym wiemy więcej o budowanych wówczas w
Polsce gródkach stożkowych - niewielkich fortalicjach, wznoszonych niekiedy z wielkim z rozmachem.

Średniowiecze, nadal zaskakuje naukowców. Potwierdzają to ostatnie wykopaliska we Włoszczowie (Świętokrzyskie), dzięki którym wiemy więcej o budowanych wówczas w Polsce gródkach stożkowych - niewielkich fortalicjach, wznoszonych niekiedy z wielkim z rozmachem.

Usytuowana na niewielkim kopcu wieża obronno-mieszkalna. Całość otoczona wałem obronnym, drewnianym ogrodzeniem, palisadą. Historycy znają wiele pozostałości po podobnych małych, średniowiecznych fortalicjach. Ale po raz pierwszy odkryli resztki konstrukcji mostu, który przerzucony przez fosę, łączył taki gródek z resztą świata. "Wygląda na to, że mamy pierwszy taki most w Polsce" - mówił w piątek, archeolog dr Czesław Hadamik patrząc na odsłonięte spod ziemi ciężkie drewniane bale.

Na poznawanie tajemnic włoszczowskiego kopca - czyli pozostałości po takim właśnie gródku, poświęcił niejeden sezon badawczy. Dzięki jego pracy i nieżyjącego już dra Zygmunta Pyzika rysuje się nam wygląd włoszczowskiej fortalicji z przełomu XIV i XV wieku. Więcej wiemy także o jej dziejach.

Dla nieznających okolic, dotarcie w to miejsce nie jest łatwym zadaniem. Prowadzi tam porośnięta trawą droga ułożona z betonowych płyt, przecinająca położone na północny-wschód od miasta łąki. Po kilkunastu minutach marszu znad wysokich traw wyłania się symetryczne pięciometrowe wzgórze w kształcie ściętego stożka, na którego szczycie stoi XVIII-wieczna figura świętego Jana Nepomucena. Nikt nie wie, jak się tu znalazła, ale z pewnością ma to związek z faktem, że jeszcze przed wojną grodzisko otaczały trudne do przebycia mokradła. Święty, patron wód i bagien, miał trzymać straż nad zapuszczającymi się tu podróżnymi, a samo grodzisko do dziś nosi nazwę Kopca Św. Jana.

Rankiem, w ostatni poniedziałek lipca, ekipa badawcza pod kierunkiem dra Hadamika rozpoczęła pracę u nasady kopca. "Widać jeszcze zarys fosy, zachowało się delikatne, szerokie wgłębienie przebiegające wokół grodziska" - wskazywał naukowiec. Pierwsze prace polegały na wykoszeniu gęstej trawy w miejscu planowanego wykopu. "Ma on mieć 80 m kwadratowych i znajdować się w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca, gdzie rok temu prowadzono badania" -powiedział archeolog Radosław Solski.

"W zeszłym roku, prowadziliśmy badania, by sprawdzić szerokość dookolnego wału, który otaczał grodzisko i był po zewnętrznej stronie fosy. Dowiedzieliśmy się wtedy, że miał około 20 metrów szerokości i 4-5 metrów wysokości" - wspomina dr Hadamik. Odnaleziony wówczas kawałek podpory przyczółku mostu stał się inspiracją do tegorocznych prac badawczych.

We wtorek rozpoczęto pierwsze wykopy. Wystarczyło przebić gęsto ukorzenioną darń, by w pobliżu nasady kopca natrafić na pierwsze drewniane elementy. Były zaledwie kilkanaście centymetrów pod powierzchnią ziemi. Niedługo później geometryczne struktury zaczęły rysować się w ziemi w formie rdzawo-brązowych pręg przecinających czarną jak smoła ziemię. Grube, drewniane bale doskonale zachowały się w podmokłej ziemi.

"Drewno zachowało się na tyle dobrze, by spróbować zrekonstruować wirtualnie most. Wyraźnie widać drewniane zaciosy, którymi łączono poszczególne elementy konstrukcji przeprawy" - tłumaczył dr Hadamik. Jak dodał, już teraz z bardzo dużą dokładnością można powiedzieć, że most miał około 2,5 metra szerokości. "Trudno powiedzieć, czy można było przejechać na nim konno, ale pewnie spokojnie można było konia tędy przeprowadzić, a nawet się minąć" - zauważył.

Według naukowca most był wybudowany w taki sposób, aby w razie potrzeby, można go było łatwo zawalić lub spalić. Miało to utrudnić zdobycie gródka przez najeźdźców. Paradoksalnie najmniej wiemy o centralnym budynku, czyli wieży mieszkalno-obronnej. "Prawdopodobnie miała dwie lub trzy kondygnacje i jedną piwniczną". Wyniki poprzednich badań wskazują, że spłonęła w nieznanych okolicznościach. Sam kopiec został wzniesiony m.in. techniką skrzyniową. Oznacza to, że obok siebie umieszczano drewniane skrzynie wypełnione ziemią. Przekładano je warstwami gliny i piachu.

Słuchając tych opowieści oczyma wyobraźni można spróbować wyobrazić sobie wędrującego tędy Piotra z Radomina z rodu Pierzchałów, któremu przypisuje się wybudowanie gródka. Odkupił on w 1398 roku Włoszczowę od marszałka Królestwa Dymitra z Goraja który otrzymał ją od króla Władysława Jagiełły. "Ten monarcha lubił rozdawać prezenty" - żartował archeolog. Zaznaczył, że Piotr musiał przywiązać się do tego miejsca lub po prostu nie posiadał zbyt wielu dóbr, pisał się bowiem "Piotr z Włoszczowy". Niecałe sto lat później właścicielami tego miejsca byli już Szafrańcowie, którzy osiedlili się tu zanim król Zygmunt I Stary obdarzył Włoszczowę prawami miejskimi w 1539 roku.

"Prawdopodobnie Szafrańcowie, którzy nabyli Włoszczowę, osiedlili się na tym gródku, być może budując w tym czasie obszerniejszą rezydencję na odległym o niecały kilometr Podzamczu" - ocenił dr Hadamik spoglądając na pobliski zagajnik, gdzie znajdowała się późniejsza rezydencja rodu z Pieskowej Skały. Przypomniał, że włoszczowski regionalista i były burmistrz miasta Paweł Ameryk pisał o odnalezionych przed laty fragmentach moszczonej drogi, która prowadziła przez mokradła z kopca na Podzamcze.

Historia odtworzona na podstawie wykopanych przed laty przedmiotów urywa się gdzieś w XVI wieku. Od tamtego czasu kopiec popadał w ruinę. Opuszczony wśród nieprzyjaznych bagnisk niszczał, coraz bardziej otaczając się mgłą tajemnicy. Dziś, tę tajemnicę mozolnie odtwarzają naukowcy . W piątek, 2 sierpnia, z wystającego fragmentu podpory mostu pobrano próbkę do badań dendrochronologicznych, dzięki której będzie można określić przybliżony rok ścięcia drzewa i budowy przeprawy.

Badania są tym bardziej cenne, że pozbawiony ochronnej fosy i nieprzebytych dawniej bagien kopiec niszczeje. Przez lata nie brakowało "poszukiwaczy skarbów", którzy bezlitośnie rozkopywali grodzisko. Dziś zdarza się, że wjedzie ktoś na niego quadem czy motocyklem, a zakochana po uszy dziewczyna wyryje na cokole figury św. Jana serce z podpisem "Kocham Cię P." I wcale nie chodzi tutaj o Piotra z Radomina.

Marek Klapa (PAP)

mjk/ abe/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)