Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Litwa: Albo most energetyczny z Polską, albo ze Szwecją

0
Podziel się:

Prace nad projektem budowy mostu energetycznego pomiędzy Polską i Litwą nabrały przyspieszenia po zakupie rafinerii w Możejkach przez PKN Orlen. Ta transakcja była największą polską inwestycją zagraniczną. Miała przy tym znaczenie nie tylko ekonomiczne, ale wiązała się z kwestią bezpieczeństwa energetycznego Polski i Litwy.

Rząd Litwy obawiał się, że Możejki - jedyna rafineria w tym kraju - mogą zostać wykupione przez jeden z powiązanych z Kremlem rosyjskich koncernów naftowych. Oznaczałoby to przejęcie całego sektora naftowego kraju przez Rosjan. Z kolei wejście do Możejek silnego konkurenta byłoby poważnym zagrożeniem dla Orlenu. Litwa należy do Unii Europejskiej, więc rafineria z silnym właścicielem byłaby w stanie zagrozić pozycji firmy sprzedając w Polsce tańsze paliwa.

Warunki przejęcia

Rządy Litwy i Polski ustaliły więc przejęcie rafinerii przez Polaków, pod warunkiem sfinalizowania wreszcie - po kilkunastu latach dyskusji - elektroenergetycznego połączenia pomiędzy obydwoma krajami. _ Wstępnie wyliczony przez EBOiR koszt mostu energetycznego z Litwą to 434 mln euro _Otworzyłoby ono Litwinom nie tylko polski rynek, ale włączyło ich oraz Łotwę i Estonię do europejskiego systemu energetycznego UCTE.

Oficjalnie przedstawiciele polskiego rządu i ambasady litewskiej zaprzeczają takim ustaleniom. Przeczą temu jednak fakty. Wkrótce po sfinalizowaniu rozmów w sprawie Możejek, proces decyzyjny dotyczący mostu energetycznego uległ nagłemu przyśpieszeniu.

"Innymi połączeniami międzynarodowymi zajmiemy się później, teraz priorytetem jest połączenie polsko-litewskie. Do października tego roku mamy wydać w tej sprawie rekomendację, która następnie posłuży Radzie Ministrów do wydania ostatecznej decyzji" - mówi Waldemar Łagoda z wydziału Unii Europejskiej i współpracy międzynarodowej departamentu bezpieczeństwa energetycznego Ministerstwa Gospodarki.

W samą porę, bo Litwini - po kilkunastu latach rozmów - powoli tracili już cierpliwość.

"Polscy politycy wciąż nas zapewniali, że chcą budować, a jak przychodziło do konkretów biznesowych, to nie mogliśmy doczekać się decyzji" - narzeka Arunas Jievaltas, radca ministra Ambasady Litewskiej w Warszawie.

Ma na myśli przede wszystkim Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Firma uważa od dawna projekt za nieopłacalny.

"Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, w sporządzonym kilka lat temu studium wykonalności, określił natomiast, że przedsięwzięcie będzie opłacalne w sytuacji, gdy około 40 proc. środków zapewni sektor publiczny" - mówi Jievaltas.

Środki z Unii

A tak się akurat składa, że z funduszy Unii Europejskiej na ten projekt litewski rząd może wykorzystać 160 mln euro. Wstępnie wyliczony przez EBOiR koszt przedsięwzięcia to 434 mln euro. Takie nakłady ta instytucja przewiduje nie tylko na budowę stacji energetycznej, ale także uwzględniła w nich modernizację, a nawet budowę nowych linii energetycznych zarówno w północno-wschodniej Polsce, jak też na Litwie.

Dla PSE wyliczenia poczynione przez EBOiR nie są jednak do końca wiarygodne. W firmie uważają, że po stronie polskiej zakres inwestycji w sieć energetyczną będzie znacznie szerszy. Tym samym kwota wzrośnie do około 600 mln euro. Potrzeba więc znacznie więcej pieniędzy albo rozszerzenia zakresu inwestycji. PSE zaproponowały więc swojemu komercyjnemu odpowiednikowi z Litwy, czyli Lietuvos Energia, że włączą się do budowy linii energetycznej w ramach większego projektu: budowy nowego bloku atomowego w Elektrowni Ignalina. Stare generatory w Ignalinie mają być wygaszone do 2009 roku.

"Nie ma wątpliwości, że trzeba budować, ale zasadnicze jest pytanie, w jaki sposób. To pokażą analizy techniczno-ekonomiczne, a ich opracowanie zajmie półtora roku do dwóch lat" - mówi prof. Władysław Mielczarski z Instytutu Elektroenergetyki Politechniki Łódzkiej, współautor rządowego programu dla elektroenergetyki.

Kabel do Szwecji

Przedstawiciel rządu litewskiego mówi jednak, że tak długo nikt za wschodnią granicą nie będzie czekał. Jesienią tego roku Litwa może bowiem stracić unijne środki przyznane na zapewnienie alternatywnych dostaw w związku z wygaszeniem starych generatorów elektrowni atomowej w Ignalinie.

"Jeżeli wciąż nie będzie konkretów, to środki przeznaczymy na alternatywne połączenie podmorskim kablem ze Szwecją" - zapowiada Jievaltas.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)