Zawsze to jakiś pro-dolarowy sygnał, jakkolwiek nie można powiedzieć, by główna para wracała do minimów z tego miesiąca, a przypomnijmy, że kreślono je w okolicach 1,1215-20.
Teraz mamy 1,1430. To i tak umocnienie waluty USA, bo rano, przed sesją europejską, notowano 1,1470. Swoją drogą, niektórzy sądzą, że wypowiedź Williamsa nie była aż tak pro-dolarowa, bo zawierała w sobie sugestie, iż wszystko zależeć będzie od bieżącego stanu gospodarki itd. Za jeszcze bardziej ostrożne i gołębie uznaje się ostatnie komentarze panów Claridy i Kaplana, którzy mówili o możliwym scenariuszu ogólnoświatowego spowolnienia.
Dziś o 12:00 mamy odczyt z Wielkiej Brytanii, mianowicie wskaźnik zamówień liczony przez organizację CBI. Poza tym o 11:00 Mark Carney wystąpi publicznie w związku z prezentacją raportu BoE przed Komisją Skarbu. GBP/EUR jest na poziomie 1,1230 - jeszcze kilka dni temu funt miał się znacznie lepiej, notowano 1,15 - 1,1550.
O 14:30 napłyną dane z USA o pozwoleniach na budowę domów i rozpoczętych budowach domów, poza tym o 22:40 American Petroleum Institute określi tygodniową zmianę zapasów paliw.
Nasza złotówka
W tle cały czas zamieszanie wokół KNF i Getin Banku, a tymczasem ukazały się najnowsze dane gospodarcze. Wypadły bardzo dobrze, zatem rząd może w razie czego zacytować T. Love ("jest super, więc o co ci chodzi?"). Otóż produkcja przemysłowa w październiku wzrosła o 7,4 proc. r/r, a oczekiwano 6,7 proc. Produkcja budowlano-montażowa zwiększyła się o 22,4 proc. r/r, zakładano 19,5 proc. Pojutrze poznamy dane o sprzedaży detalicznej.
Para USD/PLN zaliczyła rankiem 3,7730, teraz jest dwa grosze wyżej, a to w związku ze zmianą na eurodolarze - ważniejszą nawet niż polskie dane makro. EUR/PLN też od paru dni idzie w górę, dziś przeskoczył z dołka na 4,3270 do maksimum na 4,3350.