Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Jakimczyk: Wystarczy zaufanie Kaczyńskich

0
Podziel się:

Ten, kto zatai wstydliwe epizody swego życiorysu, może w Polsce zostać najważniejszym prokuratorem czy ministrem odpowiedzialnym za policję, BOR i Straż Graniczną.

Jakimczyk: Wystarczy zaufanie Kaczyńskich

Ten, kto zatai wstydliwe epizody swego życiorysu, może w Polsce zostać najważniejszym prokuratorem czy ministrem odpowiedzialnym za policję, BOR i Straż Graniczną.

Wystarczy, by cieszył się zaufaniem głowy państwa i żadne służby odpowiedzialne za sprawdzanie kandydatów do najważniejszych urzędów, nie będą grzebać w jego życiorysie. Nieznane wcześniej kulisy błyskotliwej kariery byłego prokuratora krajowego i szefa MSWiA Janusza Kaczmarka dowodzą, że wśród budowniczych IV Rzeczpospolitej liczba osób, których przeszłość bracia Kaczyńscy znają od podszewki, jest bardzo ograniczona.

Jak to możliwe, że prezydent i premier jeszcze do niedawna - jak twierdzą - nie wiedzieli, iż jeden z ich najważniejszych współpracowników był lektorem komitetu miejskiego PZPR w Gdyni i ukończył kurs dla oficerów politycznych Wojska Polskiego w okresie PRL?

ZOBACZ TAKŻE:

Premier: Kaczmarek to wybitny minister Janusz Kaczmarek genialnie nas oszukiwał - tłumaczy dzisiaj szef rządu. Z kolei minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który jesienią 2005 r. postawił Kaczmarka na czele Prokuratury Krajowej, twierdzi, że nie znał partyjnej przeszłości swego podwładnego.

„Na początku wspólnej pracy powiedział mi jedynie, że był kandydatem do PZPR" - powiedział niedawno „Rzeczpospolitej" Ziobro. Było to wiosną 2001 r., gdy obaj z Kaczmarkiem byli zastępcami ówczesnego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Lecha Kaczyńskiego.

W przeciwieństwie do takich „żołnierzy" prezydenta jak minister obrony Aleksander Szczygło, nowy szef MSWiA Władysław Stasiak czy przewodnicząca Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Elżbieta Kruk, którzy wcześniej przez wiele lat współpracowali z Lechem Kaczyńskim w Najwyższej Izbie Kontroli, Ziobro i Kaczmarek nie znali wcześniej dzisiejszego prezydenta.

ZOBACZ TAKŻE:

Kaczmarek: Prokuratura działa pod dyktando ZiobryGdy Lech Kaczyński kierował resortem sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka, Janusza Kaczmarka polecić mu miała ówczesna minister zdrowia Franciszka Cegielska, wywodząca się z Gdyni.

Przez kilka miesięcy w 2001 r. nadzorując najważniejsze śledztwa w kraju jako zastępca Lecha Kaczyńskiego Kaczmarek zdołał zaskarbić sobie bezgraniczne zaufanie przyszłego szefa państwa. Zaprocentowało to po czterech latach.

Gdyby nie dzisiejszy prezydent Janusz Kaczmarek prawdopodobnie nie zostałby jesienią 2005 r. szefem prokuratury krajowej. Najbliżsi współpracownicy Lecha Kaczyńskiego nieoficjalnie przyznają, że to właśnie osobista rekomendacja prezydenta-elekta sprawiła, iż życiorys Kaczmarka przed powołaniem go na stanowisko prokuratora krajowego nie był sprawdzany. Nikt ponoć nie odważył się tego uczynić.

Bullterrier Kaczmarek i parcie na szkło

Lech Kaczyński najwyraźniej nie docenił wybujałej, lecz dobrze maskowanej ambicji swego protegowanego. O tym, że Kaczmarek, który był już raz zastępcą prokuratora generalnego, ma apetyt na więcej władzy niż daje funkcja prokuratora krajowego, można było przekonać się niemal od pierwszych dni po objęciu przez niego tego urzędu.

ZOBACZ TAKŻE:

To jest wojna paladynów - analiza Jarosława JakimczykaW mediach elektronicznych było go pełno. W radiu i telewizji występował niemal tak często jak jego zwierzchnik, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który również ma wielką słabość do mikrofonów i kamer.

Kiedy Kaczmarek stworzył specjalny etat rzecznika prokuratora krajowego, chociaż do tej pory jego poprzednikom wystarczył zawsze rzecznik ministra sprawiedliwości, był to sygnał alarmowy, że spragniony splendoru władzy prokurator z Gdyni czuje się zbyt ciasno w swoim gabinecie i jest tylko kwestią czasu, gdy postanowi wypłynąć na szersze wody.

Zajęcie miejsca po Ludwiku Dornie w MSWiA i powołanie do prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, było jedynie konsekwentnym krokiem na tej drodze. Nagła dymisja i otwarta wojna ze Zbigniewem Ziobro postawiły całą żmudnie budowaną karierę Janusza Kaczmarka pod znakiem zapytania.

Człowiek, któremu jeszcze wczoraj ufały najważniejsze osoby w państwie, pokazał, że potrafi być jak bullterrier: gdy raz chwyci, to nie puści, dopóki nie zostanie unicestwiony. Dowiódł tego oskarżając swego byłego zwierzchnika o ręczne kierowanie prokuraturą, a następnie oznajmiając, że gotów jest stanąć na czele rządu z rekomendacji hybrydy Samoobrony i LPR zwanej LiS.

Takiego finału współpracy z Januszem Kaczmarkiem bracia Kaczyńscy nawet w snach nie mogli przewidzieć.

Autor jest dziennikarzem tygodnika "Wprost"

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)