Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

To jest wojna paladynów

0
Podziel się:

Kto ostatecznie zwycięży w konflikcie Ziobro-Kaczmarek? Czytaj w analizie Jarosława Jakimczyka.

To jest wojna paladynów
(PAP/Jacek Turczyk)

Zbigniew Ziobro musi pogrążyć całkowicie i zniszczyć swego rywala, bo w przeciwnym przypadku Janusz Kaczmarek przegryzie mu gardło.

Taka jest logika wojny między ministrem sprawiedliwości, a byłym już ministrem spraw wewnętrznych i administracji, który został odwołany z rządu w związku z podejrzeniem dokonania przecieku w sprawie akcji CBA w aferze gruntowej.

Sprawy zaszły w ostatnich dniach zbyt daleko, a Ziobro i Kaczmarek wbrew pozorom mają ze sobą tyle wspólnego, że dwaj tak podobni do siebie politycy nie mogą współistnieć na scenie politycznej, zwłaszcza w obrębie jednej formacji politycznej czy gabinetu.

Aby zrozumieć sens ich konfliktu trzeba jedna uzmysłowić sobie różnice między nimi, które początkowo były bardziej widoczne niż powinowactwa ...

Ich wybory

Zbigniew Ziobro i Janusz Kaczmarek pierwszy raz zetknęli się ze sobą w 2000 r. w Ministerstwie Sprawiedliwości, kiedy Lech Kaczyński na niespełna rok stanął na czele tego resortu. Ziobro, udzielający się dotąd pod szyldem stowarzyszenia Katon działającego na rzecz poprawy bezpieczeństwa obywateli, został podsekretarzem stanu w resorcie.

Kaczmarek, prokurator rejonowy z Gdyni, znany wcześniej jedynie w Trójmieście, został wówczas zastępcą prokuratora krajowego. Żaden z nich wcześniej nie pracował z Lechem Kaczyńskim w Najwyższej Izbie Kontroli w przeciwieństwie do grupy osób, które piastują dzisiaj wysokie stanowiska w państwie jak np. nowy szef MSWiA Władysław Stasiak, minister obrony Aleksander Szczygło czy przewodnicząca KRRiT Elżbieta Kruk.

Po odwołaniu Lecha Kaczyńskiego z rządu latem 2001 r. Ziobro i Kaczmarek utracili swoje posady. Pierwszy wybrał drogę walki z formacją postkomunistyczną. Drugi mogąc pozwolić sobie na ekstrawagancję pracy na podrzędnym stanowisku za dobrą pensję mianowanego prokuratora prokuratury krajowej zdecydował się na cohabitation z SLD.

Ziobro parę miesięcy później wszedł do Sejmu z listy wyborczej PiS, by w połowie kadencji stać się gwiazdą mediów dzięki swej roli w komisji śledczej do zbadania afery korupcyjnej Lwa Rywina.

Zagadkowa droga Kaczmarka

Kaczmarek tymczasem po krótkim epizodzie w roli wiceszefa biura postępowania przygotowawczego prokuratury krajowej już za rządów Leszka Millera został mianowany prokuratorem apelacyjnym w Gdańsku. Był to dość niespodziewany, choć całkowicie zbagatelizowany przez media, awans jednego z najbliższych współpracowników Lecha Kaczyńskiego. Było to tym bardziej dziwne, że Kaczmarek nadzorował na tym stanowisku śledztwo dotyczące prywatyzacji PZU, w której istotną rolę odegrały osoby z najbliższego otoczenia ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Czy premier Leszek Miller zagwarantował sobie w ten sposób, że nikt z otoczenia Kwaśniewskiego nie zagra kartą jego syna, który pojawił się w jednej z najbardziej zagadkowych i zarazem największych inwestycji byłego prezesa PZU Grzegorza Wieczerzaka (TDA), pozostanie zagadką.

Faktem jest, że Kaczmarka nie odwołano z posady szefa gdańskiej apelacji za czasów premiera Marka Belki, który sam odegrał zakulisową rolę w prywatyzacji PZU. Z kolei prokuratura kierowana przez Kaczmarka nie postawiła zarzutów nikomu z otoczenia Kwaśniewskiego.

Zastanawiające jest, że liderom PiS ten etap w karierze Janusza Kaczmarka nie dał nic do myślenia i zaraz po zwycięstwie wyborczym partii Jarosława Kaczyńskiego jesienią 2005 r. został on prokuratorem krajowym w resorcie kierowanym teraz przez Zbigniewa Ziobrę.

W rzeczywistości oznaczało to początek wojny między dwoma dawnymi pupilami byłego ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego, który właśnie został prezydentem Rzeczypospolitej. Szybko dało się zauważyć, że Ziobrę i Kaczmarka łączy upodobanie do nagminnego występowania w mediach.

Ziobro najwyraźniej upodobał sobie konferencje, podczas Kaczmarek, bardziej elokwentny od swego nowego szefa, brylował z kolei udzielając licznych wywiadów i występując jako gość na żywo w mediach elektronicznych. Aby zaspokoić rosnący jak na drożdżach popyt na opinie firmowane przez prokuraturę krajową stworzył nawet stanowisko swego rzecznika.

Ten przeoczony przez opinię publiczną incydent był sygnałem, że w strukturze ministerstwa sprawiedliwości Kaczmarek staje się zbyt autonomiczny w stosunku do swego pryncypała, którego ambicje wykraczają ponad wszelką wątpliwość ponad stanowisko prokuratora generalnego.

Pozbywając się parę miesięcy temu swego wszechobecnego w mediach zastępcy Zbigniew Ziobro doprowadził chyba w sposób niezamierzony do wzmocnienia pozycji Janusza Kaczmarka. Jako szef MSWiA zaczął on budować wzorem Ziobry własną partię awansując swoich zaufanych ludzi na kluczowe stanowiska (komendant główny policji, szef Centralnego Biura Śledczego).

Następnym krokiem mogło być już jedynie obsadzenie stanowisk de nomine niezwiązanych z MSWiA. Ziobrze udało się to zrobić w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która podlega bezpośrednio premierowi i nie ma nic wspólnego z Ministerstwem Sprawiedliwości. Mimo tego większość jej ścisłego kierownictwa to teraz zaufani ludzie Zbigniewa Ziobry.

To naprawdę wojna

Decydując się w ostatnich dniach na usunięcie Kaczmarka w związku z przeciekiem w aferze gruntowego, Ziobro powinien pamiętać, że jego rywal może pójść w jego ślady i stać się gwiazdą nowej komisji śledczej w sprawie działań CBA. Gwiazdą w charakterze świadka, który będzie przed dociekliwymi posłami opozycji oskarżał prokuratora generalnego o ręcznego sterowanie podległymi mu jednostkami organów ścigania.

Na coś takiego Ziobro nie może sobie pozwolić. Zwłaszcza, że Kaczmarek dał już publicznie przedsmak takich oskarżeń. Dlatego Ziobro będzie musiał dokonać „egzekucji" byłego szefa MSWiA przedstawiając w przekonujący sposób zapowiedziane już przez siebie „twarde fakty zebrane przez prokuraturę". W przeciwnym wypadku następnym ministrem, o którego odwołanie Jarosław Kaczyński będzie musiał wystąpić do swego brata, będzie Zbigniew Ziobro.

O tym, że tak może się stać świadczy sobotnia reakcja Andrzeja Leppera,
który dla odzyskania inicjatywy w grze politycznej oskarżył o dokonanie
przecieku … Zbigniewa Ziobro.

Dla uratowania własnej skóry lider Samoobrony gotów będzie wesprzeć każdego, kto stanie do walki z prokuraturą i CBA. Pałający żądzą odwetu wobec Ziobry Kaczmarek to woda na młyn Leppera, który teraz może powiedzieć: „Widzicie? A nie mówiłem? Były szef MSWiA potwierdza moją opinię, że w prokuraturze źle się dzieje".

*Jarosław Jakimczyk jest dziennikarzem "Wprost" *

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)