Od 2000 roku żaden z rozwiniętych krajów nie doświadczył takiego skurczenia się siły roboczej, jak Stany Zjednoczone - wynika z najnowszego raportu OECD.
Amerykanie masowo opuszczają rynek pracy. Jak wynika z najnowszego raportu Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), współczynnik aktywności zawodowej w USA - określający stosunek osób w aktywności zawodowej (zarówno pracujących, jak i aktywnie szukających pracy) do ogółu ludności, w tym wypadku mierzony dla osób w wieku 15-64 lat - spadł o 4,5 pkt procentowych, do 72,7 proc.
Stany Zjednoczone znalazły się w wąskim gronie zaledwie trzech krajów rozwiniętych - na 38 uwzględnionych w raporcie - w których zanotowano spadek tego wskaźnika.
Stopa bezrobocia w USA wprawdzie spada, ale - co zauważył także republikański kandydat na prezydenta Jeb Bush - dzieje się tak z powodów, które niekoniecznie można uznać za pozytywne. Wielu Amerykanów zniechęconych bezskutecznym poszukiwaniem pracy po prostu zaprzestaje dalszych wysiłków. Nie są oni wliczani do oficjalnego rejestru bezrobotnych; tym samym ich odpływ z rynku pracy zawyża statystyki mówiące o liczbie zatrudnionych.
Zdaniem Paula Swaima, głównego ekonomisty OECD, wskaźnik aktywności zawodowej w Stanach Zjednoczonych spada także dlatego, że przedstawiciele pokolenia powojennego wyżu demograficznego (tzw. Baby boomers) osiągają obecnie wiek emerytalny. Kolejnym istotnym czynnikiem jest znikomy udział młodych matek w amerykańskim rynku pracy, wynikający z bardzo słabo rozwiniętej polityki prorodzinnej w USA. Są one jedynym krajem rozwiniętym na świecie, który nie zapewnia kobietom płatnego urlopu macierzyńskiego na czas opieki nad dzieckiem po porodzie.
Zobacz też: Nowe Eldorado? Światowy biznes chce zarobić na Kubie
