Bahrajn: Czołgi jadą na manifestantów

Władze kraju ogłosiły wcześniej wprowadzenie godziny policyjnej na terenie Placu Perłowego w centrum stolicy, gdzie do tej pory gromadzili się protestujący oraz w dzielnicy finansowej, strategicznej dla gospodarki Bahrajnu.

W Bahrajnie podczas starć demonstrantów z policją zginęło 8 osób - pięciu demonstrantów i trzech policjantów, dziesiątki osób zostało rannych. Według świadków, policjanci strzelali do manifestantów z broni gładkolufowej, użyli też gazów łzawiących.

Na terenie Bahrajnu od kilku dni znajdują się oddziały wojskowe z państw Zatoki Perskiej. Jeden z mieszkańców Bahrajnu na antenie telewizji Al-Jazeera prosił o międzynarodową pomoc dla swoich rodaków:

_ - Prosimy tylko społeczność międzynarodową o pomoc, by zrobiła coś dla nas, jesteśmy pokojowo nastawieni. Upominamy się tylko o nasze prawa i nic więcej, a siły z krajów Zatoki Perskiej powinny być po to, by bronić Bahrajn przed atakiem z zewnątrz, a nie zabijać niewinnych Bahrajnczyków - _powiedział.

Lekarz z miejscowego szpitala nazwał to, co się dzieje na ulicach Manamy mianem ludobójstwa:

- _ Od wczorajszego popołudnia widzimy dużą liczbę przypadków z ranami zagrażającymi życiu, operujemy nieustannie - rany klatki piersiowej, głów. Dla mnie jest to bliskie ludobójstwu _ - mówi lekarz z Manamy.

Większość demonstrantów to szyici, którzy uważają, że są dyskryminowani przez rządzących Bahrajnem sunnitów. Abdel Dżalil Chalil z szyckiej partii Wefak powiedział, że rząd dąży do zniszczenia opozycji. Dodał, że główne ulice w Manamie kontroluje wojsko, które strzela do ludzi. W Bahrajnie obowiązuje od wczoraj stan wyjątkowy.