Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Michał Kot
|

Belgii grozi pogrążenie się w chaosie

0
Podziel się:

Na żądanie króla Alberta II lider socjalistów kontynuuje negocjacje w sprawie reform.

Belgii grozi pogrążenie się w chaosie
(historic.brussels/CC/Flickr)

Na żądanie króla Belgów Alberta II, lider francuskojęzycznych socjalistów Elio Di Rupo kontynuuje negocjacje o reformie kraju, bez czego nie można zacząć rozmów o nowym rządzie Belgii. Dotąd jednak nie udało mu się pogodzić zwaśnionych frankofonów i Flamandów.

Wczoraj wieczorem Di Rupo udał się do króla, by przyznać się do porażki i poprosić o zwolnienie z misji _ pogodzenia tego, czego pogodzić się nie da _, rozpoczętej 8 lipca. Di Rupo obiecał, że zakończy ją _ w rozsądnym terminie _. Po trzygodzinnej audiencji, pałac królewski wydał komunikat, że monarcha dymisji nie przyjął i powierzył Di Rupo kontynuowanie prac.

_ - Porozumienie jest w zasięgu ręki, jeśli wszystkie partie wykażą się rozsądkiem _ - powiedział typowany na nowego premiera, socjalistyczny polityk w poniedziałek na konferencji prasowej.

_ - Król wymusza kompromis _ - tytułuje na pierwszej stronie dziennik _ Le Soir _, zauważając jednocześnie, że _ Belgii grozi pogrążenie się w chaosie _.

Na razie jednak, ponad dwa miesiące po wyborach parlamentarnych Belgia nie ma nowego rządu, bowiem partiom flamandzkim i francuskojęzycznym nie udało się uzgodnić reformy kraju i wzmocnienia regionów kosztem państwa federalnego, bez czego nie można zacząć rozmów koalicyjnych. Propozycje kompromisu wysuwane przez Di Rupo nie zadowoliły flamandzkich nacjonalistów N-VA, którzy po wyborach zostali największą siłą polityczną kraju, głosząc hasła dalszego uniezależnienia Flandrii.

[ ( http://static1.money.pl/i/h/190/t97982.jpg ) ] (http://news.money.pl/artykul/belgia;nie;moze;sie;wyrwac;z;politycznego;klinczu,24,0,666904.html) Belgia nie może się wyrwać z politycznego klinczu
Kością niezgody są nadal prawa wyborcze i językowe frankofonów żyjących we flamandzkich gminach pod Brukselą (znanych jako okręg wyborczy BHV), a także finansowanie regionów, w tym belgijskiej stolicy. Do zbliżenia stanowisk nie wystarczyła zgoda frankofonów na przeniesienie na poziom tworzących belgijską federację regionów i wspólnot językowych kolejnych kompetencji: w dziedzinie zdrowia, zatrudnienia, obrony cywilnej, zasiłków społecznych czy turystyki.

Główny partner w rozmowach, a jednocześnie rywal polityczny Di Rupo, lider N-VA Bart De Wever nie zgadza się n stopniowe zwiększenie o 300-500 mln euro rocznie budżetu Brukseli, za cenę frankofońskich ustępstw w sprawie BHV. Zdaniem De Wevera, równałoby się to podpisaniu czeku in blanco. Flamandowie proponują, by finansowanie regionów odbywało się na podstawie płaconego w nich podatku dochodowego. To oznaczałoby jednak, że stanowiąca odrębny region Bruksela byłaby poszkodowana, bowiem zbieranych jest tam zaledwie 8 proc. podatku, choć pochodzi stamtąd 19 proc. PKB. Dzieje się tak dlatego, że wielu Belgów przyjeżdża do Brukseli do pracy, ale mieszka i płaci podatki we Flandrii albo w Walonii.

Tymczasem dobrobyt zdominowanej przez frankofonów Brukseli jest oczkiem w głowie partii francuskojęzycznych. Obawiają się one zakusów Flandrii na stolicę Belgii, będącej historycznie miastem flamandzkim, a obecnie także stolicą Flandrii, choć znajduje się formalnie poza jej terytorium.

Di Rupo o odpowiedzialność za impas w negocjacjach oskarżył wprost N-VA a także flamandzką chadecką partię CD&V urzędującego wciąż premiera Yvesa Leterme'a. Pozostałych pięć ugrupowań biorących udział w rozmowach: socjaliści flamandzcy i francuskojęzyczni, Zieloni z obu stron granicy językowej oraz frankofońska centrowa partia CDH _ wyraziły życzenie, by osiągnąć zrównoważony kompromis _ - powiedział. Natomiast _ N-VA i CD&V nie odpowiedziały pozytywnie _ - dodał. Znając tę sytuację dzięki prowadzonym także przez siebie konsultacjom, Albert II wezwał Di Rupo do _ przywrócenia zaufania _ między partiami politycznymi.

W zgodnej opinii nowy rząd federalny nie powstanie wcześniej niż za kilka tygodni. Tymczasem od 1 lipca Belgia sprawuje rotacyjną, półroczną prezydencję w Unii Europejskiej. Jednak zarówno program, jak i bieżące sprawowanie unijnego przewodnictwa jest przedmiotem konsensu między partiami po obu stronach granicy językowej i nie pojawia się w debacie politycznej. Za sprawy bieżące wciąż odpowiada dotychczasowy gabinet Leterme'a, który podał się do dymisji.

wiadomości
wiadmomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)