Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Brat szefa ABW zamieszany w wielki przemyt złota?

0
Podziel się:

Postawiono mu zarzut nabycia złota pochodzącego z przestępstwa.

Brat szefa ABW zamieszany w wielki przemyt złota?
(PAP/ABW)

Bratu Krzysztofa Bondaryka postawiono zarzuty nabycia złota pochodzącego z czynu zabronionego i zaniżenie przychodu firmy, w rezultacie czego naraził on państwo na straty w wysokości 397 tysięcy złotych.

"Czy prokurator apelacyjny z Białegostoku Sławomir Luks został zwolniony, bo za bardzo interesował się pewnym śledztwem z połowy lat 90.?" - zastanawia się "Rzeczpospolita".

I wyjaśnia, że chodzi o gigantyczną aferę przemytniczą, w której postawiono zarzuty Markowi B., bratu obecnego szefa ABW, Krzysztofa Bondaryka.

Jak pisze "Rzeczpospolita", sprawa do złudzenia przypomina słynną aferę "Żelazo" z czasów PRL. Złoto było przemycane z Belgii na Białoruś i do Obwodu Kaliningradzkiego za pośrednictwem spółki Sandra, której współwłaścicielem był brat obecnego szefa ABW.

Zdaniem informatorów "Rzeczpospolitej", operacja taka nie byłaby możliwa bez wsparcia służb specjalnych. Dziennik przypomina, że w połowie lat 90., gdy szmuglowano złoto, Krzysztof Bondaryk stał na czele białostockiego Urzędu Ochrony Państwa.

ZOBACZ TAKŻE:

Premier powołał nowych szefów służbŹródła "Rzeczpospolitej" twierdzą, że to właśnie on oraz adwokat jego brata mecenas Władysław H. stoją za niespodziewaną dymisją najlepszego w kraju prokuratora apelacyjnego Sławomira Luksa, który jako szef białostockiej apelacji nadzorował śledztwo w sprawie afery przemytniczej. Mecenas Władysław H. temu zaprzecza.

"Rzeczpospolita" dowiedziała się, że prokurator krajowy Marek Staszak planował pozostawienie Sławomira Luksa na stanowisku.

Wybierał się nawet do niego z wizytacją, kiedy dowiedział się, że minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski podjął decyzję o odwołaniu Luksa.

Prokurator krajowy nie chciał mówić o kulisach tej dymisji. Zapewnił jednak gazetę "że sprawa odwołania białostockiego prokuratora apelacyjnego była konsultowana z panem prokuratorem Staszakiem". Dodał, że w sprawie odwołania Luksa Bondaryk u niego nie interweniował.

Dziennik zauważa, że Luks jest jedynym prokuratorem apelacyjnym, który został powołany na stanowisko za rządów SLD, a nie przez Zbigniewa Ziobrę. W czasie rządów PiS lokalni politycy tej partii próbowali doprowadzić do jego odwołania. Usunięty został jednak dopiero po przejęciu władzy przez Platformę Obywatelską.

Szef ABW Krzysztof Bondaryk na pytania dotyczące brata oraz interwencji w sprawie Luksa przysłał "Rzeczpospolitej" oświadczenie zamieszczone na stronach internetowych premiera.

Napisano w nim, że "Krzysztof Bondaryk daje pełną rękojmię zachowania tajemnicy państwowej, jak również spełnia kryteria dopuszczenia do tajemnic NATO, oraz że nie ma wobec niego żadnych zastrzeżeń co do jego rzetelności i uczciwości".

Sam Luks nie chciał komentować sprawy. Jego następcą został Andrzej Tańcula, współpracownik Władysława H., adwokata broniącego brata szefa ABW - pisze "Rzeczpospolita".

Dziennik pisze, że operacja przemytników trwałaby dłużej, gdyby nie to, że pojawienie się tak gigantycznych ilości złota zachwiało rynkiem tego kruszcu w Obwodzie Kaliningradzkim.

Rosyjskie służby specjalne kanałami dyplomatycznymi poprosiły polskie organa ścigania o pomoc prawną i dostarczenie informacji na temat firmy Sandra. Zapytanie trafiło na biurko bliskiego współpracownika Krzysztofa Bondaryka, nadinspektora policji Andrzeja Bruzgi.

"Pismom nie nadano biegu. Wyszło to na jaw przy okazji wewnętrznej kontroli" - powiedział "Rzeczpospolitej" były komendant policji w Białymstoku Jan Kulesz. Z tego powodu przeciwko Bruzdze w Olsztynie toczy się sprawa karna o niedopełnienie obowiązków.

Po kontroli w komendzie wszczęto śledztwo. W 1995 roku zatrzymano Marka B. oraz jego wspólnika w firmie Sandra Andrzeja T.

Bratu szefa ABW postawiono między innymi zarzuty nabycia złota pochodzącego z czynu zabronionego i zaniżenie przychodu firmy, w rezultacie czego naraził on państwo na straty w wysokości 397 tysięcy złotych.

W toku śledztwa, które od 2006 roku pozostaje w zawieszeniu, ustalono, że mężczyźni kupujący złoto, kontaktowali się z kimś z MSW. "Rzeczpospolita" dodaje, że nie ustalono jednak kim była ta osoba.

ZOBACZ TAKŻE:

wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)