Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Izrael: Politycy wykorzystują w kampanii hasła protestujących

0
Podziel się:

Młodzi ludzie, którzy stali na czele protestów w Izraelu, nie są zachwyceni.

Izrael: Politycy wykorzystują w kampanii hasła protestujących
(PAP/EPA/JIM HOLLANDER)

Żądanie sprawiedliwości społecznej, wysunięte przez setki tysięcy Izraelczyków podczas protestów półtora roku temu, stało się hasłem trwających kampanii wyborczych tak prawicy, jak i lewicy. Młodzi ludzie, którzy stali na czele protestów, nie są zachwyceni.

Podczas debat poprzedzających wybory parlamentarne zaplanowane na 22 stycznia praktycznie każdy polityk mówi o gospodarce. Według wszystkich sondaży wybory wygra rządzący obecnie premier Benjamin Netanjahu i jego partia Likud, wspólnie z koalicjantem Nasz Dom Izrael. Netanjahu, znany z radykalnie wolnorynkowej orientacji, przeciwny interwencjom państwa, zbiera teraz cięgi z różnych stron.

Jair Lapid, szef centrowej partii Jesz Atid (Jest Przyszłość), szykuje się, by wejść do koalicji z Netanjahu. Nie przeszkadza mu to jednak twierdzić, że _ Netanjahu zrobił z klasy średniej swój bankomat _, podnosząc podatki i wydając 60 mln szekli (49,6 mln złotych) na utrzymywanie licznych ministrów bez teki.

W niedzielę Ministerstwo Finansów podało dane o deficycie za miniony rok. W 2012 roku dziura budżetowa powiększyła się z 2 do 4,2 proc. PKB. To właśnie jedna z głównych przyczyn, dla których Netanjahu zdecydował się na wcześniejsze wybory. Nie chce, by wyborcy go ukarali za planowane antyspołeczne cięcia budżetowe.

O walce z wysokimi cenami mówi też Naftali Bennett, szef prawicowej religijnej partii Żydowski Dom. Podobnie ugrupowanie ultraortodoksyjnych Żydów, Sefardyjska Partia Strażników Tory (Szas), zarzuca Netanjahu, że planuje koalicję, w której zabraknie Szas, a tym samym reprezentacji niższych klas społecznych. Na Szas głosują często ubodzy haredim z Bliskiego Wschodu.

Ale wołania Szas o opiekę państwa są odległe od tego, jak rozumieją tę ideę liderzy masowych protestów społecznych, które przetoczyły się przez Izrael latem 2011 roku.

Alon-Lee Green należał do nieformalnej grupy działaczy, którzy dwa lata temu organizowali demonstracje i przewodzili im. W tej samej grupie była jego współlokatorka Staw Shaffir. Choć nadal są współlokatorami, dzielą ich polityczne wybory.

Green jest od lat działaczem lewicowej żydowsko-arabskiej partii Hadasz. Uważa, że jednym z największych błędów społecznych protestów było przemilczenie żydowskiej okupacji, chociażby ze względu na miliardy szekli wydawanych na izraelskie osiedla. Shaffir startuje w wyborach do parlamentu z listy centrolewicowej Partii Pracy, której szefowa Szeli Jachimowicz nie uważa izraelskich osiedli na okupowanym Zachodnim Brzegu za poważny problem.

Budowa osiedli to problem dla Palestyńczyków: są wywłaszczani, tracą dostęp do surowców, źródeł wody, otwartych przestrzeni, a osadnicy często stosują przemoc wobec palestyńskich rolników i pasterzy. Ale osiedla ciążą też coraz bardziej sporej części Izraela. Choć popierają je prawicowcy, a Partia Pracy odnosi się do nich raczej neutralnie, osiedla kosztują setki milionów szekli i mają też coraz gorszą reputację na arenie międzynarodowej; część społeczności międzynarodowej uważa je za pogwałcenie IV Konwencji Genewskiej.

Nie ma dokładnych liczb, jeśli chodzi o koszty utrzymania osiedli. Ale ochrona dwóch tysięcy izraelskich osadników na Starym Mieście w Jerozolimie i w palestyńskich dzielnicach kosztuje Izrael - według izraelskiej organizacji Pokój Teraz (Peace Now) - 22 mln dolarów rocznie. W 2010 roku ukazał się raport przygotowany przez think tank Macro Center for Political Economy, w którym koszty budowy osiedli i ich infrastruktury oszacowano na 17 mld dolarów.

Ostatnio do żydowsko-arabskiej partii Hadasz zgłosiło się kilku osadników - ludzi młodych, którzy urodzili się w osiedlu Ariel pod palestyńskim miastem Nablus na Zachodnim Brzegu. Mieszkańcy Ariel i pół miliona innych izraelskich osadników są subsydiowani przez rząd Izraela.

_ - Zainteresował ich na początku nasz program gospodarczy. Potem spytali, jak zapatrujemy się na kwestie izraelsko-palestyńskie. Powiedzieliśmy, że jesteśmy za istnieniem dwóch państw i wycofaniem się z osiedli. Okazało się, że im to też odpowiada i że są skłonni wyprowadzić się z osiedla. Ale potrzebują konkretnych rozwiązań, bo na dzień dzisiejszy nie stać ich na mieszkanie w Tel Awiwie _ - powiedział w rozmowie z PAP Green.

Mieszkańcy osiedli, często sami należący do uboższych warstw społecznych, skuszeni subsydiowanymi mieszkaniami i niższymi cenami na okupowanym Zachodnim Brzegu, stają się osadnikami ekonomicznymi.

Grupka z Ariel to raczej wyjątek i Hadasz na głosy osadników nie ma co liczyć. _ Partia Pracy poszła ostro na lewo, jeśli chodzi o ich program gospodarczy. Jednocześnie głoszą, że wcale nie chcą obcinać budżetu przeznaczonego na osiedla. My mówimy, że subsydiowanie osiedli musi się skończyć _ - dodaje Green.

Zarówno Hadasz, jak i Partia Pracy w swoich kampaniach wyborczych skupiają się na kwestiach gospodarczych. _ To zostało wymuszone przez nasze protesty, a to, że Szeli Jachimowicz jest szefową Partii Pracy, to wynik tylko i wyłącznie tych protestów _ - twierdzi Green i za przykład podaje wycofanie poparcia Partii Pracy dla prywatyzacji.

Jachimowicz chce wspierać małe i średnie biznesy i związki zawodowe, sprzeciwia się trwającej prywatyzacji, proponuje zbudowanie tysięcy mieszkań socjalnych również dla klasy średniej. Program Partii Pracy w dużym stopniu jest odpowiedzią na żądania protestujących Izraelczyków.

Nie tylko kwestia okupacji podzieliła młodych liderów izraelskich demonstracji. Dla Greena fakt, że w jednym kraju istnieją osobne lewicowe partie dla Żydów i osobne dla Arabów, jest największym absurdem. Hadasz ma być dla wszystkich.

Czytaj więcej w Money.pl
Rosjanie już nie wierzą Putinowi. Jest źle W Rosji zakończyła się kampania wyborcza. Nastroje wcale nie sprzyjają premierowi. Ale on ma na to sposoby.
Za dużo premiera w telewizji. Nierówna walka Tak orzekł urząd nadzoru nad mediami i zażądał zaprzestania przedwyborczej promocji kandydata.
Tracą szansę na przejęcię władzy w Izraelu? - _ Politycznemu centrum w Izraelu nie udało się zjednoczyć _ - podała szefowa partii Hatnuah Cipi Liwni.
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)