W Toronto i Vancouver odbyły się pokojowe demonstracje przeciwko brutalności policji. Uczestnicy żądali zakazu używania paralizatorów i wyrazili swoją solidarność z rodziną zmarłego Roberta Dziekańskiego.
Kanadyjczycy polskiego pochodzenia są wstrząśnięci i oburzeni jego śmiercią na lotnisku w Vancouver. Polski imigrant zmarł 14 października, po brutalnej, nieuzasadnionej akcji policji.
W Toronto przed siedzibą parlamentu prowincji Ontario demonstrowało około dwustu osób. Posłowie partii opozycyjnych publicznie domagali się zakazu używania paralizatorów i ukarania policjantów, którzy przyczynili się do śmierci Roberta Dziekańskiego.
Na podobnej demonstracji w centrum Vancouver zgromadziło się ponad tysiąc osób. Wielki tłum skandował: "Dziękujemy ci, Paul!" To słowa uznania dla Paula Pritcharda, który zarejestrował amatorską kamerą przebieg interwencji policyjnej na lotnisku w Vancouver. Dzięki niemu cały świat zobaczył, jak zginął Robert Dziekański.
Podczas demonstracji w Vancouver wystąpili z charytatywnym koncertem Anna Świątczak i Michał Wiśniewski z zespołu Ich Troje. Zdaniem wokalisty, mimo społecznego gniewu demonstracja była bardzo spokojna i pokojowa.
W sprawie śmierci Roberta Dziekańskiego toczy się już siedem publicznych dochodzeń. Tymczasem wczoraj zmarła inna ofiara policyjnego paralizatora, 36-letni Kanadyjczyk, aresztowany w poniedziałek w miejscowości Chilliwack w Kolumbii Brytyjskiej.