Dziewięć osób zostało zatrzymanych w związku z zamachem w tureckim mieście Raynhanli - poinformował wicepremier Turcji. Ankara oskarża Syrię o związki z zamachowcami. Władze w Damaszku zdecydowanie zaprzeczają tym pomówieniom.
Wicepremier Besir Atalay powiedział dziennikarzom, że zatrzymane osoby zostały przesłuchane i złożyły wyjaśnienia. Zatrzymani są obywatelami Turcji.
W dwóch wybuchach, które wczoraj wstrząsnęły położonym przy granicy z Syrią miastem zginęło 43 osoby, a kilkadziesiąt zostało rannych. Minister spraw zagranicznych Ahmet Davutoglu w wywiadzie telewizyjnym powiedział, że jego zdaniem za zamachem stoją siły wierne Asadowi. Minister podkreślił, że tureckie władze nie podejrzewają o zorganizowanie zamachu syryjskich uchodźców.
Władze w Damaszku zaprzeczają, by miały związek z masakrą w Raynhanli. Syryjski minister informacji Omran al Zohbi powiedział podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej, że Syria nigdy nie posunęłaby się do podobnego czynu. _ To sprzeczne z naszymi wartościami _ - podkreślił al Zohbi i dodał, że Turcja nie ma prawa rzucać bezpodstawnych oskarżeń.
Przedstawiciele tureckich władz już kilkadziesiąt minut po zamachu zaczęli wskazywać na syryjski wątek. Ahmet Davutoglu już wczoraj stwierdził, że zamach w Raynhanli to próba storpedowania procesu pokojowego z Kurdami.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Coraz więcej ofiar zamachu. 43 osoby nie żyją Rząd w Turcji sugeruje, że za zamachem mogli stać Kurdowie. | |
Amerykanie wskazują kto ostrzelał Turcję Od początku października dochodzi do incydentów na granicy turecko-syryjskiej. Na skutek ostrzału tureckiej miejscowości Akcakale zginęło pięć osób. | |
Turcja wysłała ekspertów od broni chemicznej na granicę z Syrią W ubiegłym tygodniu w Turcji zaczęto pobierać próbki krwi od przewiezionych przez granicę na leczenie rannych Syryjczyków, by ustalić, czy padli oni ofiarą ataku chemicznego. |