Zaglądali na pedofilskie strony. Oni ich ujawnili

Hakerzy zaczęli od ostrzeżenia. Zażądali usunięcia z serwerów Freedom Hosting wszystkich stron, umożliwiających wymianę zdjęć i filmów pornograficznych z udziałem dzieci. Kiedy to nie pomogło, zaatakowali. Działania w ramach operacji _ Darknet _skupiły się głównie wokół serwisu Lolita City, na której hakerzy znaleźli 100 GB zdjęć i filmów z dziecięcą pornografią. W sumie doprowadzili już do zamknięcia około czterdziestu stron, a dane ponad 1500 zarejestrowanych użytkowników podali do publicznej wiadomości - informuje BBC.

-_ To był zły pomysł _ komentuje Maciej Ziarek, analityk zagrożeń w Kaspersky Lab Polska._ - Wszyscy wiemy, że takiego typu witryny są absolutnym złem, które powinno się zwalczać. Ale publikując dane osobowe użytkowników, którzy rzekomo z nich korzystali, mogą skrzywdzić niewinnych. Należy mieć na uwadze, że nie zawsze dane osoby, które znajdowały się na wspomnianym serwerze i które zostały podane do publicznej wiadomości, są rzeczywiście danymi pedofilów. Nie wiadomo, kto korzystał z komputerów tych osób, kto miał dostęp do ich sieci _.

Jak tłumaczy Ziarek, jeżeli któryś z tych ludzi miał niezabezpieczoną sieć bezprzewodową, to całkiem możliwe, że korzystały z niej osoby trzecie – w takich sytuacjach wystarczy podejść jak najbliżej zasięgu sieci, choćby siadając na ławce przed blokiem. Jeżeli ktoś w ten sposób połączy się za pośrednictwem naszej sieci ze stronami, które zawierały treści z pornografią dziecięcą, to i tak pozostanie bezkarny, bo na serwerze pozostają dane wyłącznie właścicieli sieci.

Hakerzy z Anonymous nie zamierzają iść na kompromis. Zapowiedzieli, że będą zwalczać wszystkie strony, rozpowszechniające dziecięcą pornografię, a zdobyte dane chętnie przekażą policji. Wcześniej atakowali już w mniej szlachetnych sprawach, wyczyszczając do zera strony internetowe służb bezpieczeństwa i włamując się na serwery rządów, banków i korporacji, wielokrotnie zwykle im dane i upubliczniając zastrzeżone pliki. Tylko w czasie rewolucji arabskiej skutecznie blokowali serwery rządu Bahrajnu, Egiptu, Jemenu, Jordanii, Libii, Maroka i Tunezji. Ich ofiarą padali także tacy giganci jak Amazon, PayPal, MasterCard czy Visa, którzy odmówili przyjmowania funduszy na rzecz WikiLeaks.

_ - Ich działania można porównać trochę do działań Robin Hooda. On też walczył niby w słusznej sprawie, ale nie zawsze to było dobre i nie każdemu się podobało. Poza tym Anonymous to grupa trochę buntownicza, ich działania mają na celu tak zwane wyzwolenie internetu. I konsekwentnie do tego dążą, czy to poprzez różnego rodzaju protesty, zajmowanie witryn, publikowanie danych czy przez modyfikację treści stron. Ale to jednak anarchiści, a teza o hakerstwie w słusznej sprawie jest mocno kontrowersyjna. Sam fakt, że strona z dziecięcą pornografią zniknęła, na pewno jest jakimś pozytywem, ale nie popierałbym metod, dzięki którym do tego doszło. Od tego są odpowiednie służby - _zauważa Ziarek.

Jak można wywnioskować z filmów, umieszczanych przez grupę na YouTube.com, kolejnym celem hakerów ma być Facebook, którego oskarżają o sprzedawanie informacji i udzielanie dostępu do teoretycznie zabezpieczonych danych. Jeśli Anonymous spełni swoje groźby, legendarny serwis 5 listopada może zostać sparaliżowany.