30-kilometrowy fragment autostrady w kierunku Łodzi jest od dziś zamknięty - mówi rzeczniczka Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, Urszula Nelken.
Na zamkniętej jezdni zostanie położona 4-centymetrowa warstwa ścieralna, która zamyka całą strukturę nawierzchni.
Urszula Nelken przypomina, że na odcinku A w czasie prac wykończeniowych obowiązuje ograniczenie prędkości do 70 kilometrów na godzinę. Miejscami trzeba będzie zwolnić nawet do 50 kilometrów na godzinę.
Z kolei na odcinku C, który pierwotnie też budowali Chińczycy, jest już warstwa ścieralna. Ale zostały jeszcze do dokończenia inne prace, między innymi montaż barier dźwiękochłonnych czy budowa dróg serwisowych i przepustów.
Oba tak zwane "pochińskie" odcinki przysporzyły Generalnej Dyrekcji sporo kłopotów. Do ostatniego momentu nie było pewne, czy trasa z Warszawy do Łodzi zostanie otwarta.
Przy okazji tych problemów wyszły kolejne - z płatnościami dla podwykonawców. Wiele mniejszych firm, które budowały autostradę Warszawa-Łódź skarżyło się, że główni wykonawcy zalegają z płatnościami. Od dziś i to się zmienia. Weszły bowiem w życie przepisy, które pozwolą poszkodowanym wypłacić należności. Będzie to robić GDDKiA. Instytucja szacuje, że na płatności musi mieć około 200 milionów złotych. Będą one wypłacane z Krajowego Funduszu Drogowego, ale tylko do wysokości, zabezpieczenia na danym kontrakcie. Na ogół jest to 10 procent wartości umowy.
IAR
