Lekarze dwukrotnie przeprowadzili testy na obecność wirusa malarii w ciele żołnierza. Oba dały wynik pozytywny. Polski oficer ma wysoką gorączkę, ale czuje się dobrze. Najprawdopodobniej zaraził się od ukąszenia komara, choć akurat w rejonie Sharany ryzyko takiego zakażenia jest niewielkie. "Więcej takich miejsc jest w rejonie Dżalalabadu. Zawsze można jednak liczyć się z tym, że owady, które roznoszą tą chorobę, przemieszczą się na pokładzie śmigłowca lub samochodu, który przyjechał z tamtego rejonu" - wyjaśnia dowódca Polskiej Grupy Bojowej z Sharany ppłk Adam Stręk. Równocześnie, oficer przyznał, że nieregularnie brał leki antymalaryczne, jakie dostają wszyscy polscy żołnierze w Afganistanie.
Wojsko zapewnia, że nie ma ryzyka epidemii malarii, bo choroba nie przenosi się przez bezpośredni kontakt.