Mimo tych niepokojących wieści, Sławomir Misiak z ambasady polskiej w Antenach przekonuje, że sytuacja w Grecji powoli się stabilizuje. Sekretarz prasowy powiedział IAR, że większość mieszkańców normalnie pracuje, a przedsiębiorcy, którzy ucierpieli w trakcie zamieszek, liczą straty. Mieszkańcy Aten zastanawiają się również, jak przywrócić wiarygodność oraz wizerunek kraju, jako atrakcyjnego dla turystów. Misiak poinformował, że rząd przekaże wsparcie finansowe poszkodowanym przedsiębiorcom. Osoby te mogą liczyć na bezzwrotne pożyczki, korzystnie oprocentowane kredyty i długie okresy karencji w spłacaniu zadłużenia.
Sławomir Misiak z polskiej ambasady zwrócił również uwagę, że ulice stolicy Grecji nadal wyglądają źle - w
trakcie zamieszek doszło do zniszczeń szacowanych na około 50 milionów euro
.
Podobne spostrzeżenia ma Edyta Dołęgowska - studentka, studiująca prawo na uniwersytecie w Salonikach. Dołęgowska w rozmowie z IAR podkreśliła, że jej uczelnia jest opanowana przez anarachistów i nie ma do niej dostępu. Jej zdaniem, policja nie ma wstępu na teren uniwersytetu, dlatego jest on dogodnym schronem dla anarchistów.
To już szósty dzień zamieszek, do których dochodzi w Grecji po incydencie, związanym ze śmiercią nastolatka podczas akcji policyjnej. Wczoraj w Atenach
demonstranci obrzucili koktajlami Mołotowa budynek sądu, do którego przybyli policjanci podejrzani o związek z zastrzeleniem nastolatka. Z kolei demonstranci w Salonikach - głównie młodzież - obrzucili służby porządkowe kamieniami. W odpowiedzi użyto gazów łzawiących. W starciach z policją wzięło udział około 2 tysiące manifestantów.