Bezpośrednią przyczyną rozpadu lewicowo-prawicowej koalicji w lipcu stało się oświadczenie lidera socjaldemokratów Wernera Faymanna, który uznał, że po odrzuceniu Traktatu Lizbońskiego przez Irlandię i ewentualnych zmianach w dokumencie, również Austriacy powinni zatwierdzić unijną konstytucję w referendum. Wypowiedż Faymanna wywołała burzę na scenie politycznej. Deputowani ratyfikowali już bowiem traktat 24 kwietnia. Posłowie skrajnej prawicy porównywali wówczas ratyfikację z aneksją Austrii do III Rzeszy w roku 1938. Organizacja "Ratujcie Austrię" zorganizowała wielotysięczną demonstrację przed siedzibą kanclerza w Wiedniu i zebrała wymaganych 100 tysięcy podpisów potrzebnych na rozpisanie referendum.
Cichym faworytem wyborów jest lewica, ponieważ w ostatniej chwili socjaldemokratom udało się przeforsować ustawy zwiększające emerytury, zasiłki opiekuńcze oraz bezpłatne studia. Socjaldemokratów popiera również najbardziej poczytny dziennik austriacki "Kronen Zeitung" wydawany w nakładzie 2 milionów egzemplarzy.
Wielką niewiadomą tegorocznych wyborów są młodzi Austriacy. Nowelizacja ustawy wyborczej umozliwia bowiem głosowanie już 16 latkom i nikt nie wie na kogo młodzi ludzie oddadzą swoje głosy.