Co najmniej 23 osoby zabite i 146 rannych - to bilans eksplozji przed ambasadą Iranu w Bejrucie, podawany przez libańskie ministerstwo zdrowia. Rano przed placówką wybuchły prawdopodobnie dwie bomby. Jest niemal pewne, że zamach jest związany z toczącą się w sąsiedniej Syrii wojną domową. Nie ma informacji, by w eksplozjach ucierpieli Polacy.
Według niepotwierdzonych na razie informacji przed ambasadą eksplodowały samochód-pułapka oraz rakieta. Libańskie źródła podały, że w zamachu zginął attache kulturalny irańskiej placówki, choć ambasador Iranu w Bejrucie miał powiedzieć, że wszyscy jego pracownicy są bezpieczni.
Nie ma natomiast informacji, by wśród ofiar byli Polacy. "W chwili obecnej mamy potwierdzoną informację, że żadne obywatel Polski nie ucierpiał. Do wybuchów doszło w południowych, szyickich dzielnicach Bejrutu. Obywatele polscy nie przebywają tam, wiedzą, że te miejsca są narażone na takie działania" - mówi Polskiemu Radiu polska konsul w Bejrucie Monika Zuchniak-Pazdan.
Eksplozja zniszczyła bramę wjazdową do ambasady, kilka stojących obok samochodów i uszkodziła 3-piętrowy budynek placówki. Jest niemal pewne, że zamach jest związany z wojną domową w Syrii. Libański Hezbollah, który ma swoje siedziby w południowym Bejrucie, aktywnie wspiera wojska Baszara al-Assada w walce ze zbrojną opozycją. Również Iran jest jednym z sojuszników syryjskiego prezydenta.
W ostatnich miesiącach w Libanie kilkakrotnie dochodziło do ataków, które wiązano z syryjską wojną domową. W połowie sierpnia w zamachu na południu Bejrutu zginęło 27 osób, a tydzień później eksplozja przed meczetem w Trypolisie zabiła 40 osób.
IAR
