Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Bl.Wschód Afryka sytuacja

0
Podziel się:

Nie ustają protesty w północnej Afryce i na Bliskim Wchodzie.

Na plac Perłowy w stolicy Bahrajnu wróciły tysiące demonstrantów. Wcześniej działacz organizacji humanitarnej z Bahrajnu, Mohammed Al-Maskati powiedział IAR, że około godziny 14.00 ulicami Manamy ma przejść kolejny marsz. Organizatorzy nie byli pewni, czy przyjdzie wiele ludzi w obawie przed reakcją policji, która przed południem rozpędziła manifestantów gazem łzawiącym i gumowymi kulami; wielu z nich trafiło do szpitala. Tym razem jednak to funkcjonariusze opuścili plac, a demostranci robili zdjęcia kilkudziesięciu odjeżdżającym wozom policyjnym. Rano policja zajęła na placu Perłowym miejsce wojska, które z kolei zajęło ten rejon Manamy podczas pacyfikacji czwartkowej manifestacji.
W południe rząd wydał oświadczenie, w którym poinformował, że następca tronu, książę Salman, nakazał natychmiastowe wycofanie wojsk z ulic. Zgodnie z jego rozkazem, porządku ma pilnować policja. Te decyzje z radością przyjęła szyicka opozycja, która wcześniej odmówiła podjęcia rozmów z księciem Salmanem, żądając najpierw dymisji rządu i wycofania wojska z ulic stołecznego Manamu. Mimo to największy związek zawodowy w Bahrajnie wezwał pracowników do wzięcia udziału w strajku generalnym, który ma zacząć się jutro.
Z kolei w centrum Algieru policja rozbiła manifestację zorganizowaną przez opozycję na placu 1 maja, gdzie tydzień temu tysiące demonstrantów starły się z funkcjonariuszami. Dziś policja otoczyła kilkuset manifestantów i zablokowała dojście do placu kolejnym protestującym. Algierczycy chcą ustąpienia prezydenta Abdelaziza Boutefliki. Powód jest ten sam co w Egipcie i Tunezji - wysokie bezrobocie, brak mieszkań i rosnące ceny.
Przeciwko korupcji i bezrobociu protestują też tłumy w Jemenie; tam demonstranci domagają się ustąpienia prezydenta Alego Abdullaha Saleha. Policja otworzyła do nich ogień. Jak podaje telewizja Al Dżazira, kilka osób jest rannych.
W Libii w antyrządowych protestach zginęło w ciągu trzech dni co najmniej 84 ludzi. Wielu jest rannych. Media donoszą, że ofiar może być znacznie więcej, z dostępnych danych wiadomo, że tylko w jednym szpitalu w Beghazi na wybrzeżu Morza Śródziemnego, doliczono się 35 zabitych. W tym mieście siły bezpieczeństwa otworzyły wczoraj ogień do tłumu, gdy ludzi zbliżyli się do lokalnej rezydencji rządzącego od 40 lat krajem Muammara Kadafiego.
W niektórych częściach kraju wyłączono prąd, w całej Libii - internet. W Benghazi zamknięto lotnisko, według niepotwierdzonych doniesień kontrolę nad nim przejęli protestujący. Wczoraj w nocy uczestnicy walk, gdy internet jeszcze działał, donosili, że z Benghazi udało się wyprzeć siły bezpieczeństwa. Podpalono siedzibę rozgłośni radiowej.
Walki trwały też w pobliski mieście Bajda, które według niepotwierdzonych informacji, również zostało opanowane przez demonstrantów. Jeden z nich poinformował telewizję Al Dżazira, że władze skierowały do walki z nimi najemników z innych państw afrykańskich. 50 schwytanych najemników miało zostać straconych, powieszono też dwóch libijskich policjantów.

wiadomości
IAR
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)