Nikolski oficjalnie w SLD nie odgrywa większej roli - jest zatrudniony jako szef Ośrodka Badań Społecznych w siedzibie partii. Ma swój gabinet. Co miesiąc dostaje 6 tys. zł. To jedna z najwyższych pensji przy Rozbrat. Za co SLD mu płaci? - Robi badania, analizuje, jakie są tendencje społeczne, ocenia sytuację wyborczą - wylicza lider Sojuszu Wojciech Olejniczak. Twierdzi, że badania Nikolskiego są potrzebne partii.
Oficjalnie członkowie SLD niechętnie mówią o Nikolskim. Nieoficjalnie przyznają jednak, że ośrodek Nikolskiego to wielka farsa. Jeden z rozmówców Dziennika zaznacza, że gdy Nikolski po ostatnich wyborach parlamentarnych został bez pracy, Olejniczak mu pomógł - w grudniu 2005 r. zarząd krajowy powołał ośrodek badań, na czele którego stanął właśnie Nikolski.
"Te uchwałę podjęto tylko po to, żeby dać mu etat" - opowiada poseł SLD.
Nikolski twierdzi, że nie słyszał, by jego koledzy mieli zastrzeżenia do jego pracy. "Efekty moich prac przedstawiam publicznie na posiedzeniach rady krajowej, zarządu i nie słyszałem takich opinii" - dziwi się.
Jednak to, co najbardziej irytuje niektórych działaczy Sojuszu, to nie ciepła posada w ośrodku badań. Skarżą się, że ten stary partyjny wyga ma zbyt duży wpływ na młodego Olejniczaka."Jest bliskim doradcą Wojtka. On i Krzysztof Janik - opowiada polityk Sojuszu. Do tego wpływowego grona dorzuca jeszcze Jerzego Szmajdzińskiego, szefa klubu parlamentarnego Sojuszu.
"On Olejniczakowi pisze nawet przemówienia. Są jak sprzed 10 lat. To taka nowomowa. A później Wojtek wypada w telewizji, tak jak wypada" - krytykuje jeden z rozmówców Dziennika. Olejniczak jednak zaprzecza. - To nieprawda, przemówienia piszę sobie sam - twierdzi.
iar/dziennik/pul