W experymencie wykorzystano dwa lasery. Pierwszy grał główną rolę, gdyż to informacja o jego impulsie świetlnym najpierw została zamknięta w atomach, a następnie w pełni odzyskana. Drugi, pomocniczy laser, pełnił rolę wywoływacza i utrwalacza. Energia lasera oświetlającego obłok gazu delikatnie wprawia w ruch ładunki elektryczne poszczególnych atomów. W normalnych warunkach po pewnym czasie drgania atomów zamieniają się w światło, które następnie zostaje wypromieniowane w chaotyczny sposób. Jeśli w tym momencie obłok gazu oświetlimy przy pomocy drugiego lasera, proces promieniowania zostaje zahamowany. Po zgaśnięciu obu laserów informacja pochodząca z impulsu świetlnego zostaje utrwalona w atomach. Oryginalny promyk światła udaje się odtworzyć z chmury atomów, ponownie oświetlając go laserem utrwalaczem.
W eksperymencie opisanym w najnowszym "Nature" dwa obłoczki kondensatu Bosego-Einsteina zostały uwięzione pomiędzy parą elektromagnesów i oświetlone jedną wiązką laserową. W efekcie energia lasera wprawiła w delikatne drgania ładunki elektryczne poszczególnych atomów sodu. Pomocniczy laser utrwalił te drgania.
Następnie oba lasery zgasły, a fala materii, która wtedy powstała, przebyła odległą drogę jednej dziesiątej milimetra, by dołączyć do drugiej chmurki. Ponownie włączono laser utrwalacz iâ?| druga chmurka wyemitowała oryginalny impuls świetlny. Innymi słowy: światło zmieniło się w falę materii (czyli zostało w pewien sposób "wchłonięte" przez atomy materii), by kawałek dalej z powrotem stać się światłem. Co ciekawe, podczas zamiany światła w falę materii i fali materii z powrotem w światło nie traci się energii. Owszem, odtworzony impuls był o połowę słabszy od oryginalnego, ale, jak skrzętnie policzyli fizycy, stratom jest winne rozproszenie atomów oraz rozproszenie lasera w chmurce kondensatu. Natomiast sam proces zamiany jest bezstratny: atomy sodu oddały z powrotem dokładnie tyle, ile przedtem otrzymały.
więcej w Dzienniku
iar/dziennik/pul