Polskie władze sprawę uznają za trudną i delikatną, a działania służb są objęte tajemnicą. Tygodnik przyjrzał się życiorysom osób kierujących tą organizacją. Jak pisze "Gazeta Polska", informacje, do których dotarła, muszą budzić wielkie zaniepokojenie.
Polska Organizacja Turystyczna powstała w 1999 roku. Jej najważniejszym celem miała być promocja Polski jako kraju atrakcyjnego turystycznie. Jednak - jak poinformowała tygodnik jedna z pracownic POT - w organizacji bardzo silną pozycję mają ludzie, których życiorysy wskazują jednoznacznie, że musieli mieć oni częste kontakty z komunistycznymi służbami specjalnymi.
Dotyczy to między innymi kilku dyrektorów Polskich Ośrodków Informacji Turystycznej, czyli zagranicznych oddziałów POT. Informatorzy "Gazety Polskiej" wskazują na bardzo podobne życiorysy większości dyrektorów POT. W wielu przypadkach mieli oni związki z Rosjanami.
Przykładem jest szef Polskiego Ośrodka Informacji Turystycznej w Tokio, Jarosław Waczyński. W stanie wojennym wyjechał on na rok do Taszkientu, gdzie studiował arabistykę. Potem studiował na uniwersytecie w Leningradzie. Podobny życiorys ma Włodzimierz Szeląg, szef POIT w Wiedniu. Studiował on w Moskwie, gdzie w 1979 roku ukończył Moskwiewski Instytut Kooperacji. Kolejny z dyrektorów, również po studiach w Moskwie, pod koniec lat 80. pracował w Komitecie do spraw Młodzieży i Sportu, którym wówczas kierował Aleksander Kwaśniewski.
Według informatora "Gazety Polskiej", jeden z członków POT po studiach w Moskwie oprócz intratnej posady w tej organizacji ma udziały w założonej przez byłych esbeków agencji ochrony. Tygodnik pisze, że w życiorysach kadry kierowniczej POT pojawia się też bardzo często praca w organizacjach turystycznych z czasów PRL, silnie zinfiltrowanych przez SB.
Więcej na temat życiurysów osób związanych z Polską Organizacją Turystyczną w "Gazecie Polskiej".
Gazeta Polska/kal / mb
