Na przełomie lat 1944/45 Makino na rozkaz przełożonego dokonywał na wyspie Mindanao wiwisekcji na jeńcach. Ma na sumieniu śmierć ponad 30 ludzi, w tym dwóch kobiet.
Makinao przedstawia się w wywiadach jako typowy przedstawiciel swego pokolenia. Wychowany w kulcie boskiego cesarza, gotów polec za Japonię, wstąpił do marynarki. Mówi, że już w 1942 roku żolnierze wiedzieli, że Japonia tej wojny nie wygra. I że paradokalnie poczucie nadchodzącej klęski wyzwoliło w nich najgorsze instynkty. Na Mindanao czekali na nadejście Amerykanów, torturując i mordując tubylców.
"Gazeta Wyborcza" zauważa, że w odróżnieniu od Niemców Japończycy nie rozliczyli się ze swej historii, m.in. za sprawą zimnej wojny, a także pozostawienia przez Amerykanów cesarstwa i cesarza Hirohito na tronie. A to właśnie w imieniu Hirohito prowadzono i popełniono zbrodnie.
Więcej o wstrząsających zeznaniach japońskiego weterana w "Gazecie Wyborczej".
G.Wyborcza/ab