Ministrowie niezwykle nagłośnili sprawę jednego kardiochirurga, po to żeby pokazać sukces CBA. Oprócz korupcji przedstawili lekarzowi najcięższy zarzut - zabójstwa.
Nie przedstawiono na to dowodów. Nie podano nazwisk biegłych ekspertów medycznych. Jedyny znany opinii publicznej biegły w tej sprawie - profesor Religa - dowiaduje się o zarzucie zabójstwa z telewizji i mówi, że dostał do zbadania jeden przypadek operacji doktora G. i że, choć sam postąpiłby inaczej, to operacja była prawidłowa - czytamy w komentarzu "Gazety Wyborczej".
Jeżeli są dowody, że lekarz brał łapówki, to powinien być osądzony i ukarany. Ale do skazywania lekarzy za korupcję są prokuratorzy i sądy. Czy trzeba pięciu prokuratorów zajmujących się przestępczością zorganizowaną, żeby wytropić jednego kardiochirurga? - zastanawia się "Gazeta Wyborcza".
Gazeta Wyborcza/IAR/Chojecki/pul