Profesor Zbigniew Lew-Starowicz mówi dziennikowi, że osoby będące na wolności nie są leczone ani monitorowane. "Zatem nikt nie wie, ilu z nich stanowi realne zagrożenie dla dzieci" - mówi Lew-Starowicz.
"Gazeta Wyborcza" dodaje, że od roku w Sejmie leży projekt ustawy tak zwanego przymusowego leczenia pedofilów. Prace nad nią rozpoczęły się po pamiętnej wypowiedzi premiera Donalda Tuska, że pedofilów trzeba kastrować.
Gazeta zauważa, że od czterech lat jest w kodeksie karnym przepis, dający sędziom prawo wysyłania na leczenie pedofilów, którzy odsiedzą wyrok. Tyle że sędziowie nie mają ich dokąd wysyłać.
Profesor Marian Filar, poseł, profesor prawa na UMK w Toruniu przyznaje, że prawo nie musi być zmienia, a wystarczy znaleźć pieniądze na leczenie pedofilów.
"Premier Tusk zażyczył sobie nowej ustawy i będzie ją miał" - mówi "Gazecie Wyborczej" anonimowo osoba z komisji zajmującej się pracami nad ustawą, i to nie z opozycji. "To czysty PR" - dodaje.
Czas i pieniądze to nie koniec problemów - pisze "Gazeta Wyborcza". Zdaniem Andrzeja Sakowicza z Uniwersytetu Białostockiego, który projekt ustawy oceniał, przymusowe leczenie może okazać się niezgodne z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
"Gazeta Wyborcza"/IAR/kry/dabr