Jak pisze dziennik, białostocka Dyrekcja Lasów Państwowych nie respektuje przepisu nakazującego stworzenie stumetrowej strefy ochronnej wokół miejsc występowania porostu o nazwie granicznik płucnik. To bardzo rzadki okaz, pojawiający się tylko w lasach, które nie zostały posadzone przez człowieka.
Rzecznik białostockich leśników zapewnia, że przepisy w Puszczy Białowieskiej sa przestrzegane. Fakty jednak temu przeczą, ekolodzy bowiem natknęli się na przykład na ścięte jesiony, na których rósł granicznik. W rejonie wycinki ornitolodzy znaleźli też chronionego dzięcioła białogrzbietowego, któremu nie należy zakłócać lęgu.
Redaktor Gazety Adam Wajrak apeluje do firm wytwarzających produkty z drewna, by nie kupowały surowca pochodzącego z Puszczy Białowieskiej. Nie musicie robić czegoś, co przypomina niszczenie i handel kradzionymi dziełami sztuki - dodaje.
Więcej w "Gazecie Wyborczej".
"GW"/IAR ada/dyd