Gazeta ustaliła, że biznesmen z Zielonej Góry - właściciel sklepu z bronią myśliwską i strzelnicy sportowej - kupił od niemieckiej firmy osiem tysięcy pistoletów o małym kalibrze, opisanych w niemieckich dokumentach jako "broń sportowa". Pistolety chciała kupić od niego firma z Tajlandii, więc biznesmen zwrócił się o zgodę na eksport broni do gorzowskiej policji, która taki dokument wydała. Celnicy mieli jednak zastrzeżenia, ponieważ pistolety - choć o małym kalibrze - miały centralny zapłon, i wezwali fukcjonariuszy ABW. Agenci zatrzymali cały transport, ale sprawa zakończyła się tak naprawdę niczym - prokuratura nie postawiła zarzutów. Tylko pechowy biznesmen stracił na tym interesie półtora miliona złotych - pisze "Gazeta Wyborcza".
IAR/"Gazeta Wyborcza"/jm/dabr