Greccy politycy kolejny dzień rozmawiają na temat niezbędnych reform finansowych. Ich wprowadzenie jest warunkiem udzielenia Atenom 130 miliardowej pożyczki z Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Liderzy greckich partii wchodzących w skład przejściowego rządu od wielu dni nie mogą porozumieć się w sprawie wprowadzenia niezbędnych i ostrych zarazem cięć i reform. Wczoraj udało się uzgodnić cięcia w sektorze publicznym, w wyniku których pracę straci 15 tysięcy osób. Jednak grecki minister finansów przyznaje, że rozmowy na temat kolejnych reform idą bardzo powoli, w dodatku pod presją czasu ze strony Brukseli.
Były polski ambasador w Grecji Grzegorz Dziemidowicz mówił na antenie Programu I Polskiego Radia, że żaden grecki polityk nie może łatwo godzić się na kolejne cięcia. "Politycy greccy mają na karku kwietniowe wybory. Żadna z partii nie chce tych wyborów przegrać poprzez kolejne restrykcje i ograniczenia" - dodał Dziemidowicz.
Tymczasem dwa największe związki zawodowe zorganizowały kolejny już w ostatnich tygodniach 24-godzinny strajk generalny. Nieczynne są największe porty, a w Atenach poważnie zakłócona jest komunikacja miejska. Do pracy nie przyszło wielu zatrudnionych w szpitalach, szkołach czy urzędach.
IAR