"Bieg amatorów" - tak nazywane są niedzielne gonitwy z bykami. Na weekend do Pampeluny zjeżdżają tysiące turystów i mieszkańców sąsiadujących z Nawarrą prowincji, z których większość nie ma żadnego doświadczenia w biegach. Zdarzało się, że w wyścigu chcieli uczestniczyć panowie z małymi dziećmi i panie w szpilkach. Dlatego też organizatorzy San Fermin wypuszczają w niedzielę najspokojniejsze stado. Tak też stało się dzisiaj. Byki z Sewilli ani razu nie zaatakowały biegnących, żaden z nich nie zawrócił, ani nie próbował przebić drewnianego płotu oddzielającego uczestników wyścigu od widzów. Przyczyną dzisiejszych kontuzji był tłok. Większość z przewiezionych do szpitala upadła podczas biegu i została przydeptana - przez byki albo przez ludzi.