W dwóch eksplozjach w stolicy Indonezji, Dżakarcie, zginęło co najmniej 9 osób, a ponad 50 zostało rannych. Około 20 rannych to obcokrajowcy. Zamachy potępił już prezydent Indonezji Susilo Bambang Yudhoyono, nazywając je "aktem terrorystycznym".
Rano miejscowego czasu doszło do dwóch potężnych wybuchów w luksusowych hotelach Marriott i Ritz-Carlton w centrum miasta. Ofiary śmiertelne - to goście Marriotta, gdzie znajdowali się Polacy. "Cały czas ustalamy, czy oprócz tych dwóch panów jeszcze jacyś obywatele polscy byli albo w hotelu Marriott albo w hotelu Ritz" - poinformowała Małgorzata Tańska. Na razie nie ma potwierdzonych informacji, by oprócz wspomnianej dwójki Polaków ktoś z obywateli naszego kraju przebywał w miejscu, gdzie doszło do zamachów.
Ładunki wybuchowe eksplodowały w hotelowych restauracjach. Co najmniej jeden z tych ataków przeprowadzony był przez zamachowca-samobójcę - poinformował szef indonezyjskiej komisji bezpieczeństwa w tamtejszym parlamencie.
Małgorzata Tańska powiedziała Informacyjnej Agencji Radiowej, że Polacy nie odnieśli żadnych ran w wyniku zamachu. "Nic im się nie stało - są cali i zdrowi. Ambasada jest z nimi w kontakcie" - oświadczyła. Jak dodała Tańska - Polacy przenieśli się w bezpieczne miejsce.
W 2003 roku w zamachu na hotel Marriott w Dżakarcie zginęło 12 osób. Do ataku przyznała się wtedy terrorystyczna organizacja Dżamma Islamija, powiązana z al-Kaidą.
Indonezja to kraj, w którym mieszka najwięcej muzułmanów na świecie. W samej Dżakarcie mieszka prawie 8,5 miliona ludzi. Dwa tygodnie temu odbyły się tu wybory prezydenckie.