W swoim oświadczeniu Widacki napisał, że był tylko zewnętrznym ekspertem szkoły, tymczasem w archiwach IPN-u znajduje się wpis o etacie wykładowcy.
Prezes IPN, Janusz Kurtyka nie chce komentować doniesień prasowych, powiedział jednak, że jeśli się potwierdzą, sprawą na pewno zajmie się prokurator.
Sam Widacki twierdzi, że te podejrzenia są absurdalne i nigdy nie był zatrudniony w szkole w Legionowie.
Jeśli prokurator udowodni Janowi Widackiemu kłamstwo lustracyjne, adwokat straci nie tylko mandat poselski, ale też prawo wykonywania zawodu na 10 lat.