"Przypominam stworzono całą mapę terenu nieistniejącego, który był przedmiotem potencjalnej inwestycji, która nigdy nie mogła tam mieć miejsca. Wobec potencjalnych biznesmenów zastosowano również tego rodzaju materiał kuszący ich do tej operacji i na końcu prowadzono tychże biznesmenów do polityków, zresztą partii wówczas współrządzącej, która została wyeliminowana z koalicji" - mówił Andrzej Halicki.
Z kolei rzecznik SLD Dariusz Joński zauważa, że wyrok w sprawie byłego szefa CBA nie jest prawomocny i wszystko jest jeszcze możliwe. Jego zdaniem CBA służyło do walki politycznej, a ofiarą prowokacji padło wielu polityków. "Będę czekał na wyrok prawomocny w tej sprawie" - mówił Dariusz Joński
Po południu warszawski sąd umorzył proces dotyczący wytworzenia fikcyjnych dokumentów w aferze gruntowej. Sędziowie uznali, że były szef CBA Mariusz Kamiński i jego podwładni oskarżeni o nadużycia prawa w 2007 roku nie popełnili przestępstwa.
Sprawa rzekomej korupcji w resorcie rolnictwa była jedną z pierwszych tajnych operacji CBA. Miała pogrążyć ówczesnego ministra rolnictwa i wicepremiera Andrzeja Leppera. Zakończyła się jednak niepowodzeniem, bo nie udało się powiązać z liderem Samoobrony dwóch mężczyzn powołujących się na wpływy w ministerstwie.
Umorzona dziś sprawa w 2007 roku doprowadziła do rozpadu koalicji PiS-LPR-Samoobrona i odwołania wicepremiera Andrzeja Leppera. Orzeczenie sądu nie zapadło jednomyślnie. Prokurator już zapowiedział odwołanie.
Mariusz Kamiński po wyjściu z sali rozpraw nie krył satysfakcji. Dla byłego szefa CBA przestępstwa nie było, a działania ówczesnego kierownictwa CBA były zasadne, konieczne i podejmowane w interesie publicznym, jakim była walka z korupcją. W opinii Kamińskiego, prokuratura pod obecnym kierownictwem jest wykorzystywana do bezwzględnego zwalczania osób niewygodnych dla rządzących.
IAR
