Mateusz Damięcki, Eryk Lubos, Lesław Żurek i Borys Szyc to gwiazdy 11. Festiwalu Polskich Filmów w Los Angeles. Festiwal, który rozpoczął się 20 kwietnia, zbliża się ku końcowi.
Organizatorzy festiwalu zapewniają, że z dużym zainteresowaniem publiczności spotkał się film "Katyń" Andrzeja Wajdy, który był już pokazywany na festiwalu dwa lata temu. Pokaz tegoroczny został zorganizowany w związku z tragedią w Smoleńsku. "Ten film, poza swoją artystyczną siłą, w tej chwili nabrał nowego znaczenia"- mówi dyrektor festiwalu Władysław Juszkiewicz.
Spośród ponad dwudziestu fabuł pokazywanych na festiwalu największym zainteresowaniem cieszył się nagrodzony na gali otwarcia film "Wszystko co kocham" Jacka Borcucha, a także "Moja krew" Marcina Wrony, zwycięzca festiwalu w Gdyni "Mała Moskwa" Waldemara Krzystka i "Zero" Pawła Borowskiego. Na festiwalu zaprezentowano również "Limousine" w reżyserii Jerome'a Dassier'a z Agnieszką Grochowską i Christopherem Lambertem w rolach głównych.
W ocenie współorganizatora festiwalu Łukasza Będkowskiego Amerykanie są zainteresowani problematyką polskich filmów, a niektórzy bardzo dobrze znają nasze kino i zadają dużo pytań.
Aktor Lesław Żurek zwraca uwagę na profesjonalizm i dobre przygotowanie amerykańskich dziennikarzy: "Starają się oni porównywać kolejne filmy danego twórcy, śledzą zmiany w jego twórczości i nawiązują do Polskiej Szkoły Filmowej. Tak było właśnie po pokazie filmu "Mniejsze zło" Janusza Morgensterna. "Media interesuje także tło historyczne polskich filmów: pytają o Solidarność i sposób jej pokazywania w naszym kinie czy sprawa obecności wojsk radzieckich w Polsce - temat poruszony po pokazie "Małej Moskwy"- dodaje Lesław Żurek.
Pokazy fabuł w głównym kinie festiwalowym na Sunset Boulevared wczoraj dobiegły końca. Dziś rozpoczęły się pokazy filmów dokumentalnych w słynnym Egyptian Theatre oraz kolejne pokazy filmów fabularnych w kinie Regency South Coast Village w Santa Ana.
11. Polish Film Festival Los Angeles potrwa do 2 maja.