Wiesław Mering przyznał, że jest zaskoczony. Jednocześnie zapewnił, że nie był tajnym współpracownikiem SB. "Znalazłem się nagle w sytuacji, gdzie muszę dowodzić, że nie jestem wielbłądem" - mówil biskup. Przyznał, że rozmawiał z funkcjonariuszami SB za każdym razem, kiedy dostawał paszport. Zastrzegł jednak, że nigdy nie proponowano mu współpracy, nie podpisywał oświadczeń, ani nie wziął żadnych pieniędzy za rzekomą współpracę.
Dla większości osób, które znają włocławskiego biskupa, doniesienia o jego współpracy z SB były zaskoczeniem. Rozmówcy reportera Polskiego Radia PiK, choć anonimowo, przyznawali, że należy dokładnie zbadać, w jakim kontekście pojawia się nazwisko duchownego w aktach Służby Bezpieczeństwa.