Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Libia-sytuacja

0
Podziel się:

Bliski współpracownik syna dyktatora Libii zrezygnował ze stanowiska w proteście przeciwko stosowaniu przemocy wobec opozycjonistów. Youssef Sawani był jednym z dyrektorów organizacji Gaddafi Foundation, na której czele stał syn Muammara Kadafiego, Saif al-Islam. Sawani napisał w specjalnym oświadczeniu, że jego rezygnacja jest wyrazem sprzeciwu wobec przemocy.

Wcześniej posłuszeństwo dyktatorowi wypowiedział minister spraw wewnętrznych Abdel Fattah Junes al-Abidi. Zaapelował on do armii, aby stanęła pod stronie narodu i poparła jego "uzasadnione żądania". Od działań Kadafiego dystansuje sie też coraz więcej libijskich dyplomatów przebywających na zagranicznych placówkach.
Według doniesień zachodnich mediów, libijskie władze traca kontrolę nad miastami, które dotąd były uważane za twierdze reżimu - stolicą Trypolisem i Sabhą, położoną na południu kraju.
Dziennikarz amerykańskiego magazynu "Time" Robert Baer twierdzi, że Muammar Kadafi wydał rozkaz podpalenia szybów naftowych i ropociągów w Libii. Zdaniem Roberta Baera, Kadafi daje w ten sposób wyraźny sygnał: "Albo ja albo chaos".
Muammar Kadafi zapowiedział wczoraj, że nie ustąpi i będzie walczył "do ostatniej kropli krwi". W ponad godzinnym przemówieniu do narodu zapewniał, że jest przygotowany na męczeńską śmierć. Potępił uczestników masowych protestów, nazywając ich "szczurami", "karaluchami", "terrorystami" i "zdrajcami", którzy zamierzają zrobić z Libii państwo islamskie. Zarzucił im działnie pod wpływem alkoholu i narkotyków oraz dążenie do destabilizacji kraju.
Libijskie władze podały, ze w zamieszkach zginęło 300 osób, w tym 58 żołnierzy. To pierwszy oficjalny bilans trwających do ubiegłego tygodnia starć podany przez rząd w Trypolisie. Według tych danych blisko połowa osób zginęła w Bengazi, drugim co do wielkości mieście Libii.

Pracownicy ambasady RP w Libii są na lotnisku w Trypolisie, gdzie pomagają Polakom, ewakuującym się z ogarniętego zamieszkami kraju - dowiedziała się Informacyjna Agencja Radiowa od przedstawiciela polskiej ambasady w Trypolisie. Na lotnisko cały czas napływają nasi rodacy, którzy mają wyjechać z Libii. Pracownicy ambasady RP pełnią tam dyżur konsularny.
Rano z Warszawy miał wystartować rządowy Embraer, który miał zabrać Polaków z Trypolisu. IAR dowiedziała się jednak, że samolot na razie nie wystartuje. Powodem jest niejasna sytuacja na lotnisku w stolicy Libii oraz fakt, że nie wszystkie niezbędne formalności zostały spełnione. To pierwsza część ewakuacji Polaków z Libii, którą organizuje MSZ.
Ministerstwo zdecydowało się na ewakuację Polaków dopiero w momencie, gdy uzyskano niezbędne zgody od libijskich władz.
Nasze władze starają się również zorganizować ewakuację Polaków mieszkających w innych częściach Libii, przede wszystkim na wschodzie. W tym wypadku trwają rozmowy z Turcją o wysłaniu promów ze Stambułu, bo lotnisko w libijskim mieście Bengazi jest zniszczone i ewakuacja samolotami nie wchodzi w grę.

Libijskie władze zakłócają emisję wszystkich kanałów telewizyjnych, w tym al-Dżaziry - mówi Andrzej Drzewiecki, polski inżynier, który właśnie ewakuował się z Libii. Andrzej Drzewiecki powiedział w Sygnałach Dnia, że do Libijczyków nie docierają teraz praktycznie żadne informacje na temat tego, co dzieje się w ich kraju i poza nim.
Polski inżynier mieszkał w Bengazi, gdzie doszło do najgwałtowniejszych zamieszek. Andrzej Drzewiecki mówi, że willa, w której mieszkał ze swoimi współpracownikami, została doszczętnie splądrowana. Codziennie w mieście słychać było strzały i wybuchy. Inżynier relacjonuje też, że w stolicy kraju Trypolisie ruch jest całkowicie zablokowany, na ulicach stoją barykady z powyrywanych krawężników i kawałków betonu.

wiadomości
IAR
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)