Polski minister z ostrożnym optymizmem przyjął deklaracje czterech krajów, które nie zgadzają się na żadne cięcia. "To jest źródło nadziei. Mamy z jednej strony państwa członkowskie, których jest więcej i bronią propozycji Komisji Europejskiej, z drugiej strony mamy państwa członkowskie, których jest mniej, ale one wpłacają ponad połowę tego, co stanowi budżet europejski" - powiedział minister Serafin.
Ta druga grupa, mniej liczna, domaga się ograniczenia wydatków w unijnym budżecie, a należą do niej bogate państwa, które więcej wpłacają do unijnej kasy aniżeli z niej otrzymują. Padają propozycję cięć w wysokości stu, dwustu miliardów euro. "Skala redukcji mogłaby doprowadzić do tego, że wpływ budżetu europejskiego na rzeczywistość zostałby zmarginalizowany" - komentuje Piotr Serafin.
Na stole negocjacyjnym wciąż leży propozycja Komisji Europejskiej, hojna dla Polski, zgodnie z którą mogłaby ona otrzymać około 75. miliardów euro. Ostateczna decyzja w sprawie budżetu ma zapaść na listopadowym szczycie w Brukseli, co przy różnicach zdań jest bardzo optymistycznym scenariuszem.
IAR