Mahmud Abbas powiedział, że Izrael może sam siebie definiować jako państwo żydowskie, ale on tego robić nie będzie, bo to nie jego rola. "Nie akceptuję tego i mówię o tym publicznie" - mówił prezydent. Dodał, że ta sprawa była już omawiana podczas konferencji w Annapolis dwa lata temu i została odrzucona przez Palestyńczyków. Prezydent Abbas zapowiedział też, że rozmowy z Izraelem zostaną wznowione, jeśli wstrzyma on rozbudowę osiedli żydowskich na Zachodnim Brzegu.
Premier Benjamin Netanjahu wspiera osadnictwo na palestyńskich terytoriach i jest przeciwny koncepcji dwóch państw dla dwóch narodów. Żąda też od władz w Ramalli, aby uznały Izrael za państwo żydowskie. Podczas spotkania z amerykańskim wysłannikiem na Bliski Wschód stwierdził, że jest to warunek przystąpienia do rozmów pokojowych. Szybko jednak złagodził ton i powiedział, że bez tego trudno będzie osiągnąć postęp w negocjacjach.
Eksperci nie mają wątpliwości, że izraelski rząd wysuwając takie żądania, chce aby Autonomia zrezygnowała z "prawa do powrotu" uchodźców palestyńskich, których około miliona w 1948 roku było zmuszonych opuścić swoje domy. Mieszkają w obozach na Zachodnim Brzegu, w Libanie, Syrii i Jordanii.