Sześć osób zaginionych podczas wtorkowej burzy na Mazurach poszukuje kilkudziesięciu nurków, ekipy na łodziach i specjalnie szkolone psy. Akcję utrudnia słaba przejrzystość wody, wzmagający się wiatr oraz duża głębokość - dochodząca do 11 metrów.
Do akcji poszukiwawczej ściągane są dodatkowe sonary. Ekipę wyposażoną w dwa takie urządzenia wysłała już Marynarka Wojenna. Ratownicy czekają teraz na sonary należące do Morskiej Służby Ratowniczej.
Jak poinformował zastępca Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Giżycku, Krzysztof Kroszkiewicz, jeden z sonarów poszukuje ciał wokół zatopionego jachtu na Jeziorze Mikołajskim.
Według komendanta sonar jest niezbędny, gdyż obszar jeziora objęty poszukiwaniami jest zbyt duży, aby korzystać tylko z pracy płetwonurków. Jak wyjaśnił Kroszkiewicz, jedyna osoba, ktora przeżyła wywrotkę jachtu, odnalazła się 500 metrów od niego. Oznacza to, że ciała mogą znajdować się równie daleko.
Poszukiwania są prowadzone na czterech jeziorach: Mikołajskim, Śniardwy, Tałty i Łabap. Gwałtowne burze przeszły nad mazurskimi jeziorami we wtorek po południu. Wiatr wywrócił 40 jachtów.
Dotąd jest pięć ofiar śmiertelnych nawałnicy. Trzy znaleziono od razu po burzy, czwartą wyłowili nurkowie w czwartek wieczorem, ostatnią - dziś.
