Małgorzata Szelachowska z Ministerstwa Nauki uważa, że kobiet właściwie nie ma w gremiach decydujących o budżecie placówek naukowych. Jest to jej zdaniem niesprawiedliwe, biorąc pod uwagę fakt, że na największych polskich uczelniach dziewczyny stanowią 70 % studiujących. Doktorantek jest prawie tyle samo co doktorantów. Im wyższy stopień naukowy, tym procentowy udział kobiet jest niższy. Zdaniem Szelachowskiej ten spadek jest spowodowany nieprzyjaznym systemem zdobywania tytułów naukowych. Zwłaszcza dla kobiet, które decydują się na macierzyństwo.
Tymczasem Ewa Chybińska, rzecznik prasowy Politechniki Warszawskiej przekonuje, że jej uczelnia może pochwalić się paniami, które świetnie spełniają się jako menedżerki. Jako przykład podała profesor Irminę Herbut, która skutecznie walczy o środki unijne na budowę nowego gmachu Wydziału Matematyki.
Obecnie pomysł parytetu jest w trakcie konsultacji ze środowiskami naukowymi. Wstępna koncepcja zakłada, że kobiety miałyby otrzymać co najmniej 10 procent miejsc w ośrodku decyzyjnym jednostki. Z czasem ten udział miałby urosnąć do 30 procent.
