W opinii Aleksandra Nałbandowa, prowokacje organizowane są przez tę stronę, która swoją władzę opiera na rosyjskich bagnetach.
W ostatnich dniach znacznie wzrosło napięcie na granicach Gruzji z Abchazją i Osetią Południową. Tbilisi i Moskwa oskarżają się wzajemnie o ostrzeliwanie posterunków granicznych. Według wiceszefa gruzińskiej dyplomacji, jego kraj nie jest organizatorem prowokacji, co potwierdzają międzynarodowi obserwatorzy. "W Abchazji i Osetii Południowej będzie to trudniej udowodnić, bo tam nie ma międzynarodowych oczu i uszu" - stwierdził Aleksander Nałbandow. W opinii wiceministra, winna temu jest Moskwa, której działania znowu postawiły świat "na baczność".