Między budynkami Powiśla znów pojawili się aktorzy i kukiełki, odtwarzający postacie bohaterskiego żołnierza, dekownika eleganta, czy starej plotkarki.
Ulubieńcem najmłodszej publiczności był szmaciany tygrys, symbolizujący niemiecki czołg o takiej samej nazwie. Walczą z nim "wilki", czyli polscy powstańcy.
Teatralny "fasoniarz" - Sławek Popławski - mówi, że teatrzyk był satyrą, która dodawała ludności cywilnej otuchy i dawała chwilę oddechu. Dodaje, że grany przez niego bohater był jednym z najmniej lubianych przez publiczność, bowiem zamiast walczyć, dekował się na zapleczu i szukał miłosnych przygód z sanitariuszkami.
Na przedstawienie kukiełkowe przyszły tłumy warszawiaków. Były powstaniec Janusz Paszyński, pseudonim "Machnicki", mówi, że w sierpniu 1944 roku nie zdążył obejrzeć go do końca, bowiem zostało ono przerwane przez niemiecki nalot. Weteran podkreślił, że chciał zobaczyć finał spektaklu.
Także dziś przedstawienie zostało w pewnym momencie przerwane przez alarm przeciwlotniczy. Widzowie podzielili się wtedy na grupy i z przewodnikami przeszli szlakiem powiślańskich barykad. Widowisko zakończyło się inscenizacją w Bibliotece Uniwersyteckiej.