Najpierw - jak pisze "Nasz Dziennik" - przez wiele miesięcy zarzekał się, że funkcjonariusze BOR byli na płycie lotniska Smoleńsk Siewiernyj w kwietniu ubiegłego roku. Później przyznał jednak, że ich nie było. W piątek mówił, że na lotnisku miał czekać opancerzony mercedes klasy "S" z ekipą, która przyjechała wcześniej na rekonesans.
"Nasz Dziennik" zwraca jednak uwagę, że ta ekipa, jak wynika z zeznań i oświadczenia prokuratury, czekała w Katyniu, a nie w Smoleńsku.
IAR/"Nasz Dziennik"/dw/dj