Zdaniem gazety prezydent dowiódł wczoraj w Smoleńsku, że kontynuuje ugodowy kurs w relacjach z Rosją. Nieśmiało upomina się o oryginały czarnych skrzynek z rozbitego tupolewa i akceptuje usunięcie przez Rosjan polskiej tablicy przypominającej o "sowieckim ludobójstwie" w Katyniu.
"Nasz Dziennik" pisze, że Bronisław Komorowski nie tylko nie wyraził choćby dyskretnej publicznej wątpliwości co do obranej przed rokiem drogi, ale wręcz podkreślił wczoraj, że zgodnie z porozumieniem zawartym przez obie strony w Warszawie w grudniu ubiegłego roku zarówno forma, jak i treść tablic pamiątkowych, jakie zostaną w przyszłości zainstalowane w Smoleńsku, muszą zostać wspólnie uzgodnione. "Ma to szczególne znaczenie w kontekście wydarzeń ostatnich dni" - dodał Komorowski. Zdaniem "Naszego Dziennika" trudno interpretować to wystąpienie inaczej, niż jako oficjalne odcięcie się urzędu prezydenckiego od inicjatywy Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010 i poparcia dla decyzji władz rosyjskich o usunięciu tablicy. Jest to o tyle zaskakujące - dodaje gazeta - że w sobotę i niedzielę zarówno polskie MSZ, jak i większość czołowych polityków zdjęcie tablicy i ocenzurowanie jej treści odczytywała jako prowokację i skandal.
Więcej na ten temat - w "Naszym Dzienniku".
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/"Nasz Dziennik"/kry/jp