Gazeta wypomina, że ustalenie widoczności i kierunku wiatru na miejscu katastrofy polskiego Tu-154M na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj, zajęło rosyjskiemu MAK ponad trzy miesiące. Dodatkowo dane o prędkości i kierunku wiatru podane wczoraj przez Rosjan są inne niż te ujęte w stenogramie z nagrań VCR tupolewa, sporządzonym przez tę samą instytucję, czytamy w "Naszym Dzienniku". Międzypaństwowy Komitet Lotniczy ogłosił wczoraj, że warunki atmosferyczne na lotnisku w Smoleńsku nie spełniały 10 kwietnia wymogów lądowania. Gazeta sugeruje, że taka informacja powinna zostać przekazana załodze prezydenckiego samolotu.
Ze stenogramu, który sporządził MAK, wynika, że piloci Tu-154M przez kontrolę lotów byli informowani zaledwie dwa razy. Dodatkowo gazeta twierdzi, że jeden z kontrolerów lotu mówił w wywiadzie, że chcąc odwieść kapitana Arkadiusza Protasiuka od decyzji o lądowaniu, podawał mu błędne dane pogodowe. Chodziło między innymi o zaniżanie widoczności z rzeczywistych 800 metrów do 400 metrów.
Więcej o sprawie w "Naszym Dzienniku".
IAR/Nasz Dziennik/lm/nyg