Ewa Błasik podkreśla, że nie wie, kto zidentyfikował głos jej męża w kabinie pilotów przed katastrofą. Dodaje, że do tej pory nikt nie zgłosił się do rodziny z prośbą o identyfikację, a chciałaby móc samodzielnie potwierdzić lub zaprzeczyć, czy to głos jej męża zarejestrowały czarne skrzynki TU 154M.
Wdowa po generale Andrzeju Błasiku odnosi się też do incydentu w Tbilisi, gdy prezydent Lech Kaczyński nalegał, by pilot zmienił kurs i poleciał do stolicy Gruzji. Wyjaśnia, że jej mąż powiedział po tej sprawie pilotom, że nikt nie ma prawa niczego nakazywać dowódcy załogi. Generał bronił też stanowiska załogi w rozmowie ze świętej pamięci prezydentem. Jak czytamy w "Naszym Dzienniku", Lech Kaczyński przyjął te wyjaśnienia ze zrozumieniem.
Ewa Błasik wyjaśniła w dzienniku, że nie brała udziału w identyfikacji ciała męża, został on zidentyfikowany na podstawie DNA. Jak dodała, otrzymała jego rzeczy osobiste - w tym obrączkę i zegarek, na którym czas zatrzymał się o 8:38.
Cały wywiad w "Naszym Dzienniku"
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/ "Nasz Dziennik"/ kawo/ab