"Nasz Dziennik" zwraca uwagę, że do ataku na konwój doszło dwa dni po wystąpieniu szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego na posiedzeniu sejmowej komisji obrony narodowej, w którym zapewniał, że bezpieczeństwu polskich żołnierzy nic nie zagraża. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by talibowie założyli ładunek tak blisko bazy, zaledwie cztery kilometry od niej.
Żołnierz służący na X zmianie Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie mówi "Naszemu Dziennikowi", że talibowie spóźnili się o sekundę i tylko dlatego mina wybuchła tuż koło wozu, a nie pod nim. W przeciwnym razie doszłoby do powtórki tragedii z grudnia, z dużą liczbą ofiar śmiertelnych. Gazeta dodaje, że jak zwykle zawiodły polskie helikoptery, które miały wesprzeć naszych żołnierzy.
"Nasz Dziennik"/IAR/dw/dyd