Uczeni z Uniwersytetu Kalifornii w Santa Barbara obliczyli, że 80% ogólnej masy plastiku, który znajduje się w przyrodzie, to właśnie drobinki mniejsze od milimetra, pochodzące z tkanin syntetycznych. Według szacunków podczas każdego prania z jednego polaru trafia do środowiska około tysiąca dziewięcuiset mikrowłókienek, które nigdy nie ulegną rozkładowi. W naszych rzekach i morskich strefach przybrzeżnych jest ich tak dużo, że są masowo zjadane przez zwierzęta, trafiając w ten sposób do łańcucha pokarmowego.
Znaczna część zjedzonych włókien, trafiających do organizmów zwierząt, jest przez nie rozdrabniana, przenika do krwi i jest na stałe odkładana w komórkach.
Naukowcy nie są na razie w stanie przewidzieć skutków takiego zanieczyszczenia. Na razie trwają prace nad ustaleniem najczęściej występujących rodzajów "rozproszonego" plastiku. Mark Browne z Uniwersytetu Kalifornii podkreśla, że kierowany przez niego zespół rozpoczął akcję badania próbek, pobieranych z plaż na całym świecie - również w Indiach, Singapurze i Australii. Ujawnił, że wśród pobranych próbek nie było ani jednej wolnej od mikrowłókien. Najwięcej zanieczyszczeń pochodzi z tkanin poliestrowych, akrylowych i nylonowych.
IAR
