Bronisław Komorowski z Platformy Obywatelskiej wyraził zadowolenie, że jak to określił, " Lech Kaczyński kontynuuje w sprawach ukraińskich politykę Aleksandra Kwaśniewskiego". Dodał, że Polska nie powinna "wyrywać się" ze słowami przeprosin. Tym bardziej, że nie padły one z ukraińskiej strony w czasie uroczystości 60. rocznicy mordu Polaków na Wołyniu.
Ryszard Czarnecki z Samoobrony także pochwalił prezydenta Kaczyńskiego za gest wzmacniający pojednanie polsko-ukraińskie. Według europosła pozostaje jednak wrażenie asymetrii, bo - jego zdaniem - to Polska jest bardziej aktywna w procesie pojednania.
Poseł LPR Wojciech Wierzejski przyznał, że jego ugrupowanie opowiada się za pojednaniem. Zwrócił jednak uwagę na potrzebę wcześniejszego rozrachunku wzajemnych krzywd. Według posła Ligi, polska strona bardziej ucierpiała niż ukraińska. Dodał, że "być może dobrze stało się, iż nie padło słowo przepraszam".
Na wzajemne słowa przeprosin w najbliższych latach liczy Marek Sawicki z PSL. Według niego byłyby one otwarciem na pełne porozumienie i pojednanie. Poseł zwrócił uwagę, że powoli odchodzą ci, którzy być może na takie słowa czekają.
Jerzy Szmajdziński z SLD wskazał, że symboliczne gesty - takie jak w Pawłokomie - mają znaczenie, lecz nie przeceniałby ich. Podkreślił, że w sprawach polsko-ukraińskich najistotniejszą kwestią jest konsekwentne traktowanie przez Polskę Ukrainy jako strategicznego partnera.
Także Adam Bielan z PiS zwrócił uwagę, że Polska jest ważnym adwokatem spraw ukraińskich w NATO i Unii Europejskiej. Przypomniał, że Wiktor Juszczenko jest prezydentem, z którym Lech Kaczyński spotyka się najczęściej.
