"W sytuacji, w której bez udziału rządu polskiego zawisła w Smoleńsku tablica, kompromis ze stroną rosyjską nie był już możliwy" - powiedział. Jego zdaniem, nie było możliwości ani "zalegalizowania" tej tablicy, ani jej usunięcia za naszą zgodą, bowiem MSZ nie miało podstaw do formalnych działań w tej kwestii.
Rząd i resort dyplomacji ostro skrytykował poseł PiS Antoni Macierewicz. Polityk zwrócił się do Henryka Litwina z pytaniem, czy resort był w kontakcie z właścicielami tablicy i czy ostrzegał o rosyjskich żądaniach usunięcia płyty z miejsca katastrofy.
Wiceszef resortu odpowiedział, że MSZ nie współpracowało z członkami stowarzyszenia "Katyń 2010", które jest właścicielem tablicy.
Zwołania komisji domagał się klub SLD, który chciał uzyskać pełne informacje na temat okoliczności tego wydarzenia. Wiceprzewodniczący komisji spraw zagranicznych, Tadeusz Iwiński z SLD, skrytykował MSZ, że nie zapobiegło incydentowi z tablicą. Jego zdaniem, było wystarczająco dużo czasu, by zapobiec dyplomatycznym przepychankom na linii Moskwa-Warszawa.
Rosyjscy dyplomaci już od listopada, czyli od momentu zawieszenia tablicy przez stowarzyszenie rodzin "Katyń 2010", wyrażali swoje niezadowolenie z powodu umieszczenia jej bez konsultacji z polskimi i rosyjskimi władzami. Kontrowersje budził napis mówiący, że ofiary katastrofy udawały się do Katynia, by upamiętnić "ludobójstwo sowieckie w lesie katyńskim".
Dwa dni przed spotkaniem w miejscu katastrofy prezydentów Polski i Rosji, władze obwodu smoleńskiego zdjęły tablicę umieszczoną przez część rodzin ofiar i zamontowały nową, dwujęzyczną. Doszło do zgrzytu dyplomatycznego. Ostatecznie Bronisław Komorowski i Dmitrij Miedwiediew złożyli wieńce pod brzozą, w której tkwią metalowe elementy Tupolewa.