Na mocy zawartego porozumienia do Syrii wjadą obserwatorzy Ligi Arabskiej, a władze wycofają wojsko z ulic i wypuszczą na wolność więźniów politycznych. Według Ligi Arabskiej, pierwsi obserwatorzy mają przybyć na miejsce już w ciągu dwóch dni.
Syryjska opozycja jest jednak sceptyczna co do zawartego porozumienia. "To wszystko zostało zrobione za późno. Liga Arabska dała reżimowi zbyt wiele czasu, przez co teraz obserwatorzy będą mieli utrudnioną pracę" - podkreśla Ahmed Ramadhan z Syryjskiej Rady Narodowej, skupiającej główne grupy opozycji.
Władze Syrii zapowiedziały tymczasem, że będą karać śmiercią każdego, kto weźmie udział w "aktach terroru" lub w dystrybucji broni. Chodzi prawdopodobnie o uciekinierów z armii, którzy przyłączyli się do opozycji i zbrojnie walczą z siłami wiernymi prezydentowi Baszarowi al-Assadowi. Ocenia się, że takich dezerterów jest coraz więcej. Polska dziennikarka syryjskiego pochodzenia Rima Marrouch podkreśla w rozmowie z Polskim Radiem, że mieszkańcy są w coraz większym stopniu zmęczeni konfliktem i część z nich nawołuje do rozwiązania zbrojnego.
Syryjska opozycja od marca domaga się ustąpienia prezydenta. ONZ ocenia, że konflikt w Syrii kosztował życie co najmniej pięciu tysięcy osób.
IAR